Temat religii i religijności zawsze był mi bliski, czego upust dałem 12 lat temu, kończąc socjologię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. W zakurzonej pracy magisterskiej odnalazłem kilka ciekawych wątków, które jak ulał pasują do dzisiejszej sytuacji w Polsce. Wtedy jako młody człowiek pisałem: "Z pewnością religijność manifestacyjna nie będzie wykazywała tendencji spadkowych, co najwyżej będzie się nasilała w kręgach narodowo-socjalistycznych i niektórych fundamentalnych ruchach katolickich, z których najbardziej znany to Rodzina Radio Maryja".
Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem życia politycznego, aby dostrzec progres pobożności manifestacyjnej. Dziesiętnice, pielgrzymki kibiców do Częstochowy, Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych", Narodowe Święto Niepodległości. Polski kalendarz aż puchnie od wydarzeń, które nazywane są państwowymi, oczywiście pod biało-czerwonymi sztandarami, ale w narracji biało-żółtej... Czasami się śmieję, nieco cyniczne, że zostaliśmy anektowani przez Watykan. Szacuje się, że w Polsce jest 90 procent katolików, z czego do kościoła regularnie chodzi 39,8 proc. To są wyniki Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Nieco wyższy (50,0 proc.) wskaźnik zanotował CBOS, ale ich najnowsze badania, z 2017 roku, wskazują, że coraz mniej osób wiąże moralność z religią. Tu spadek jest duży. Momentalnie przypomniałem sobie słowa ks. prof. Władysława Piwowarskiego, który dostrzegł, iż część respondentów deklarujących wiarę katolicką jednocześnie kwestionuje dogmaty wiary. Jego ogólniejsza konstatacja była następująca: "dwie trzecie polskich katolików to nieświadomi heretycy".
I niestety, muszę się pod tymi słowami podpisać obiema rękami. Mogę użyć nawet stóp, aby tylko wzmocnić ten smutny przekaz... Tydzień temu, gdy nad niedobczyckim niebem rozciągały się czarne chmury, a sygnał ze Skrzycznego był przecinany wyładowaniami atmosferycznymi, oglądałem 88. miesięcznicę katastrofy smoleńskiej. Na ten temat zostało już powiedziane chyba wszystko, więc nie będą wnosił nic nowego. Poza jednym. Zdaje się, że coraz więcej duchownych staje się nieświadomymi... politykami.
Komentarze