Gol zdobyty przez Wojciecha Caniboła w doliczonym czasie gry dał drużynie GKS-u 1962 Jastrzębie zwycięstwo nad Zniczem Pruszków. Wynik – 2:1.
Wydawało się, że po efektownej środowej wygranej z GKS-em Bełchatów w sobotę zespół GKS-u 1962 Jastrzębie będzie miał łatwiejsze zadanie. Tymczasem to goście z Pruszkowa mieli więcej z gry, lepsze sytuacje na bramkę i powinni przynajmniej zremisować. W pierwszej połowie drużyna Dariusza Żurawia zmarnowała najlepszą okazję w 14. minucie, kiedy to niepilnowany w polu karnym młodzieżowiec Mateusz Stryjewski fatalnie przestrzelił z kilku metrów, mając przed sobą tylko bramkarza Grzegorza Drazika. Co prawda w 40. minucie piłka w końcu zatrzepotała w siatce gości z Mazowsza, ale gol Daniela Szczepana nie został uznany z powodu spalonego.
Również po przerwie piłkarze Znicza sprawiali lepsze wrażenie, co po godzinie gry udokumentowali przepiękną bramką z woleja autorstwa Stryjewskiego. Pomocnik Znicza popisał się. Podrażnieni gospodarze zabrali się do odrabiania strat i 20 minut później Kamil Szymura strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego doprowadził do wyrównania.
W doliczonym czasie gry, a właściwie w ostatniej sekundzie meczu, w dużym zamieszaniu w polu karnym Znicza, po dośrodkowaniu Farida Alego, najszybszy i najsprytniejszy okazał się super joker GKS-u Wojciech Caniboł, który z bliska wepchnął futbolówkę do siatki zrozpaczonych piłkarzy z Pruszkowa, a jednocześnie spowodował wybuch euforii na trybunach w Jastrzębiu.
– Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie, co było widać. Nie układało nam się, gra nie szła tak, jak sobie założyliśmy, ale ogromną determinacją, wolą walki i przede wszystkim wiarą w to, że można, wygraliśmy to spotkanie. Mogę tylko współczuć trenerowi gości, że stracili punkty w takich okolicznościach, po takiej walce - mówił po meczu trener Skrobacz. W najbliższą sobotę (2 września) jego drużyna zmierzy się w Łodzi z ŁKS-em. Będzie to pojedynek świetnie spisujących się od początku sezonu beniaminków II ligi.
Komentarze