Pewien chłop, który do kościoła chodził w starych trzewikach, co bardzo nie podobało się ludziom we wsi, znalazł na łące tajemniczy but. Okazało się, że należał on do wodnika, który rezydował w pobliskim strumieniu. O dziwo finał tej historii miał dwa wymiary.
W pewnej śląskiej wsi mieszkał chłop o przezwisku Szkarboł, co można przetłumaczyć jako Bucior (do tego jeszcze bardzo zniszczony). Z jakiego powodu go tak nazywano? Przezwisko nadano mu dlatego, że jako jedyny we wsi chodził w niedzielę do kościoła w butach, które pamiętały jeszcze czasy jego pradziadka. Pełno było na nich prziszczypków, czyli łat, ale on szanował obuwie tak bardzo, jakby uszyte było za złota. Mało tego: żeby się jeszcze bardziej nie zniszczyło, zdejmował je zaraz, jak tylko minął ostatnie opłotki i niósł je potem w drodze powrotnej do domu przewieszone przez ramię.
Takie postępowanie drażniło innych mieszkańców wsi, którzy w cieplejszej porze roku chodzili boso, dlatego nie żałowali mu uszczypliwości. Jednak Szkarboł nic sobie z tego nie robił. Chłop ten miał za wsią nad strumieniem duży kawał łąki, z którego zbierał sporo siana. Żeby jednak móc zawieźć je do stodoły, trzeba było je najpierw wysuszyć, a w gospodarstwie Szkarboła rąk do pracy było za mało, bo jego matka była już bardzo stara, dzieci małe, pachołka nie miał za co wynająć, dlatego cała praca polowa spadała na Szkarboła i jego żonę. Kiedy kosił swoją bujną łąkę, często głośno narzekał na brak pomocników. Przynajmniej tyle sobie mógł ulżyć, bo jak tak polamentował, to mu się lepiej potem spało.
Pewnego ranka przyszedł na łąkę, a tam wszystkie kopki siana, które on tak pieczołowicie składał poprzedniego wieczoru, były porozrzucane. Z jednej strony to dobrze, bo siano schło już przecież od jakiegoś czasu, ale z drugiej było źle. Gdyby tak bowiem spadł deszcz, to cała praca poszłaby na marne! Szkarboł uznał, że musi zasadzić się na psotnika, ale następnego dnia, który był pochmurny, nikt się na łące nie pojawił, choć chłop od wczesnego ranka czaił się w krzakach. Podobnie było i nazajutrz, dopiero trzeciego dnia Szkarboł zauważył małego człowieczka w czerwonym ubranku tarzającego się w jego sianie. Wyskoczył na niego ze świeżo ułamaną gałęzią, lecz mały mu umknął bez żadnego problemu, wskakując zręcznie do pobliskiego strumienia.
To był utopek, a z takim stworem nie było żartów, więc chłop zawrócił. Idąc przez łąkę, nagle o coś się potknął. To był elegancki skórzany but! Niestety tylko jeden. Drugiego nie udało się znaleźć, choć Szkarboł zgrabił i ułożył w kopki całe swoje siano. Usiadł potem, żeby trochę odpocząć i zastanowić się, co z owym znalezionym butem zrobić! Włożył go na prawą nogę, pasował, ale trochę go uwierał, potem przymierzył na lewą i o dziwo też pasował, ale chodzić się w nim nie dało, bo stopa bardzo go piekła. Ostatecznie rozzłoszczony wrzucił znaleziony but do strumienia. Po chwili z wody wychyliła się głowa w czerwonym kapelusiku i utopek grzecznie podziękował za zwrot obuwia, obiecując znalazcy pomoc przy suszeniu sian.
Co ciekawe, choć był to stwór z piekła rodem, słowa dotrzymał. Chłop Szkarboł długo głowił się nad tym, jak to możliwe, że but utopka pasował na obie nogi, aż pewnego dnia zwierzył się najstarszemu we wsi starzykowi, a ten, jak się okazało, znał rozwiązanie.
– Wiysz synku! – zaczął tłumaczyć. – Utopek mo dwie szłapy jako i my, yno na jednej mo kopyto i na niego tyn strzewik łoblyko, a jak chce se skować drugo szłapa, to tyż jom leko do niego wsadzi, bo ta je myńszo a wyglondo jak łod żaby! – wyjaśnił dziadek.
– Starziku, ale tyn strzewik pasowoł na dwie moji, ludzki szłapy! – dziwił się Szkarboł. – Yno mie fest cis! – dodał po chwili.
– Widzisz synku, tyn gizd cie ponomił i tyś widzioł, co łon chcioł, a szło mu ło to, cobyś mu tym dziwoki szkarboł doł nazod! Teroz dej se na niego pozor! – ostrzegł Szkarboła stary człowiek.
Wierzcie – nie wierzcie, ale starzy ludzie mieli wielkie doświadczenie i na wszystkim się znali! Opowiadali o tym swoim bliskim i znajomym i tak te opowieści przetrwały do naszych czasów.
Elżbieta Grymel
Słowniczek |
Szkarboł, harboł – zniszczony but, bucior, szłapa – noga, strzewik – but, myńszo – mniejsza, gizd – diabeł (tu utopek), ponomił – omamił, cis – uwierał, gniótł, dać nazod – oddać, dać pozor – uważać. |
Komentarze
Brak komentarzyTutaj dodasz i opłacisz
ogłoszenie drobne
do Tygodnika Regionalnego
NOWINY »
SPRAWDŹ, TO NIGDY NIE BYŁO ŁATWIEJSZE!
Przeglądaj ogłoszenia drobne »
Motoryzacja » Nieruchomości » Mieszkania » Lokale » Handel » Usługi » Finanse » Zdrowie i Uroda » Turystyka » Nauka » Praca » Szukam pracy » Zwierzęta » Podaruję » Różne »
- Łukasz Dwornik: Pieszy nie jest święty
- Piotr Masłowski: Cały ten syf
- Mirosław Górka: Wielkie oczy
- Łukasz Kohut: Imagine
- Łukasz Dwornik: Rezerwa
- Wiela mosz braterstwa
- Woda downi a dzisio
- A zaś mōmy Wielgi Tydziyń
- Widzieli żeście cosikej takigo?
- Do kupy abo przedsia
- Nocnice znad leśnego stawu
- Dlaczego w żorskich lasach nie ma węży cz. 2
- Dlaczego w żorskich lasach nie ma węży
- W tym domu coś straszy cz. 3
- W tym domu coś straszy cz. 2
- I kogo Pan w tym swoim komentarzu pyta o sprzątanie? Pisałem poniżej,...
- Wiadomo zbliżają się wybory a więc chcą się przypodobać. Po wyborach...
- Pan ,który pisze ten komentarz pochodzi chyba z ostatniej wsi zabitej...
- Pewnie muzułmańscy imigranci ze swoimi rumakami.
- Auto jechało szybciej niż działało myślenie u kierowcy.
- Emerytura górnicza a praca pod ziemią
- Renta po zmarłej żonie
- Renta czy emerytura? Co lepiej wybrać?
- Z renty na emeryturę
- Renta rodzinna dla syna i żony
- Urlop ojcowski
- Urlop a praca na wyjeździe
- Urlop a pierwsza praca
- Ile wynosi odprawa emerytalna
- Zakres obowiązków pracownika
- Wielka radość i trochę żalu
- Szkaciorze w europejskim srebrze
- Szkaciorze, na ME w Wiśle celujcie w złoto!
- Skatowy puchar posła Krząkały
- Podwójny skatowy memoriał
Reklama w portalu
Kontakt z działem reklamy
Katalog firm
2018 © Tygodnik Regionalny NOWINY