Kogo zobaczyła Ewka za cmentarnym murem? / Elżbieta Grymel
Kogo zobaczyła Ewka za cmentarnym murem? / Elżbieta Grymel

 

Wścibska dziewczynka w drodze do kamieniołomu zobaczyła za cmentarnym murem jakąś dziwną postać, która była bardzo wysoka, miała świetliste włosy i pięknie śpiewała. Pytanie, kto to był. Czy jakaś istota z zaświatów?

 

 

Kochani, na tym świecie naprawdę dzieją się rzeczy, których logicznie wyjaśnić się nie da, jak chociażby ta historia, którą opowiedziała mi kiedyś moja daleka krewna. Jej ojciec na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia ukończył wydział chemii na Uniwersytecie Wrocławskim i po studiach dostał skierowanie do pracy w kamieniołomach na Dolnym Śląsku. Miejscowość była niewielka i bardzo urokliwa. Przede wszystkim jednak leżała w dość znacznej odległości od czynnych wyrobisk, dlatego huk detonacji był tam słabo słyszalny i praktycznie w niczym nikomu nie przeszkadzał.

Że tak było w istocie, potwierdzić mogła także żona owego pana, która pochodziła z naszych stron, a w tamtejszej szkole podstawowej uczyła przedmiotów ścisłych. Mieli oni dwie córki: Marysię, która była w moim wieku, i młodszą od nas o siedem lat Ewkę. Marysia była spokojna i poważna, ale Ewkę ciągle gdzieś nosiło, potrafiła często coś spsocić i wielokrotnie popadała w najrozmaitsze tarapaty. Czasem zmęczona jej wybrykami babcia ze strony mamy mawiała, że Ewka powinna być chłopcem, tylko po drodze na ten świat gdzieś ją tam podmienili i dlatego przysłali dziewczynkę.

Narzekania babci wszyscy oczywiście kwitowali uśmiechem, ale Ewka zawsze czuła się urażona tymi słowami i za każdym razem postanawiała udowodnić, że ona też potrafi stanąć na wysokości zadania. Niestety, z tego powodu ciągle popadała w coraz to nowe kłopoty. Kiedy wydarzyła się ta historia, którą teraz tu przytoczę, Ewka miała niespełna pięć lat. Poszła ze swoją mama i jej siostrą na pole, które znajdowało się spory kawałek za wsią. Z początku chętnie pomagała obu kobietom, ale szybko monotonna praca ją znudziła i zaczęła przemyśliwać nad tym, jak by wrócić do domu, do babci, która gotowała tego dnia na obiad jej ulubioną zupę kalafiorową.

Dziewczynka wiedziała jednak, że bez ważnego powodu mama nie pozwoli pójść jej samej do domu, zwłaszcza że droga powrotna prowadziła obok starego wyrobiska. Ewka zaczęła więc narzekać, że jest bardzo głodna i zaczyna jej burczeć w brzuchu. Mama jednak nie wyraziła zgody na samotny spacer córki i kazała poczekać jej jeszcze godzinę, aż obie z ciotką skończą swoją pracę. Wtedy sprytna Ewka zaniosła się płaczem i mama za wstawiennictwem swojej siostry uległa naleganiom córki. Przykazała jej jeszcze, żeby szła lewą stroną ścieżki i nie zbaczała przypadkiem w stronę kamieniołomu, co mała solennie przyrzekła. Ale co z tego, kiedy Ewka była szalenie ciekawska.

Po drodze wzięła do ręki spory kamień z zamiarem wrzucenia go do kamieniołomu, który zdaniem jej taty miał co najmniej osiemdziesiąt metrów głębokości. Najpierw musiała przejść przez barierkę odgradzającą wyrobisko od drogi. Już przełożyła nogę na drugą stronę, kiedy usłyszała przepiękny śpiew. Dobiegał on z kierunku przeciwnego niż kamieniołom. Po drugiej stronie drogi znajdował się stary poniemiecki cmentarz. Furtka do niego prowadząca była opleciona grubym łańcuchem i zamknięta na głucho, chyba po to, żeby nikt tam nie chodził, lecz ktoś tam jednak był! Wzdłuż otaczającego cmentarz kamiennego murka szła wysoka osoba, która miała długie świetliste włosy i to ona tak pięknie śpiewała.

Ciekawska Ewka oczywiście popędziła co sił w nogach w tym kierunku, ale zanim dobiegła do ogrodzenia cmentarza, owa wysoka osoba skręciła w bok i zniknęła jej z oczu. Po chwili zamilkł też jej śpiew. Zawiedziona dziewczynka postała chwilkę na środku polnej drogi, a potem poszła powoli do domu. Wieczorem przy kolacji opowiedziała o wszystkim rodzicom i babci. Niestety, rodzice jej nie uwierzyli, bo twierdzili, że mur okalający stary cmentarz jest na tyle wysoki, że gdyby za nim poruszała się nawet bardzo wysoka osoba, nie byłoby jej widać na zewnątrz. Chyba, żeby ten ktoś miał więcej jak trzy metry wzrostu, co się przecież nie zdarza!

Tylko babcia po namyśle stwierdziła, że jej wnuczka mogła widzieć anioła, swojego Anioła Stróża, który w ten sposób odciągnął ją od niebezpieczeństwa, w jakim prawdopodobnie by się znalazła, gdyby zapuściła się do kamieniołomu.

Elżbieta Grymel

Komentarze

Dodaj komentarz