Na scenie wiceprezydent Piotr Masłowski w skąpym podkoszulku i czapce z daszkiem, radiowiec Arkadiusz Żabka w krótkich, uczniowskich spodenkach. Do kompletu była wiceprezydent Ewa Ryszka, radny Franciszek Kurpanik i żużlowiec Kacper Woryna. Wszyscy zagrali w sztuce teatralnej, która w niedzielę zainaugurowała Rybnickie Dni Literatury! Przedstawienie wyreżyserowała Izabela Karwot.
Ale było też poważniej. W niedzielę poznaliśmy również laureata drugiej edycji Górnośląskiej Nagrody Literackiej Juliusz. Spośród 150 nadesłanych pozycji kapituła nominowała pięć tytułów. Ostatecznie zwyciężyła książka-esej Moniki Muskały „Między Placem Bohaterów a Rechnitz. Austriackie rozliczenia”.
- Moja książka opowiada o spóźnionych rozliczeniach z faszyzmem w Austrii. Pisząc ją, nie miałam poczucia, że piszę o jakimś zamkniętym rozdziale historii. Z miesiąca na miesiąc ta książka stawała się coraz bardziej aktualna. W pewnym momencie zaczęła mi się wręcz palić pod palcami. Miałam wrażenie, że piszę apel o opamiętanie się. Jeśli cokolwiek mąci radość z tej nagrody, to poczucie, że takie apele są przeważnie bezskuteczne – mówiła autorka, odbierając nagrodę.
Wśród nominowanych do nagrody były jeszcze pozycje: poezja Konrada Góry zamknięta w pozycji zatytułowanej „Nie”, opowieść Agaty Łukszy o jednej z najbardziej pociągających fantazji nowoczesności „Glamour, kobiecość, widowisko. Aktorka jako obiekt pożądania”, poetyckie rozważania „Co jest nie tak z tymi ludźmi?” Adama Kaczanowskiego oraz napisana w gwarze śląskiej publikacja Alojzego Lyski „Jak Niobe. Opowieść Górnośląska”.
Mirosław Neinert, prowadzący niedzielną inaugurację Dni Literatury, mówił, że organizatorzy konkursu Juliusz stąpają po bardzo cienkiej linie, z której można spaść. - W dzisiejszej rzeczywistości politycznej Niemiec i lekarz to dwa słowa, które źle się kojarzą – zauważył Neinert, nawiązując do postaci Juliusza Rogera, patrona nagrody literackiej.
Komentarze