Młoda kobieta, połowa XIX wieku. Litografia / Internet
Młoda kobieta, połowa XIX wieku. Litografia / Internet

 

Po śmierci bony pan szybko uzyskał sądowe orzeczenie o uznaniu pierwszej żony za zmarłą, po czym powiódł do ołtarza majętną panią z okolicy, już wprawdzie nie najmłodszą, ale jeszcze atrakcyjną. Wtedy postronni świadkowie stwierdzili, że wszystkie trzy kobiety z otoczenia pana były do siebie łudząco podobne. Prawdę stopniowo zaczęła odkrywać druga żona.

 

Wybranką pana spod raciborskiej wsi została kobieta już nie najmłodsza, za to bardzo bogata. Była ona właścicielką dużego folwarku leżącego w okolicy Ujazdu (Opolszczyzna). Na imię miała Anna i też była jasną blondynką, choć jej kunsztowna fryzura była już poprzetykana nielicznymi pasmami siwizny. Dziwnym trafem sądowe starania pana w sprawie uznania za zmarłą pierwszej żony, która wyjechała do swojej rodziny w okolicach Wrocławia i ślad pod niej zaginął, się powiodły i niedługo potem stanął on na ślubnym kobiercu.

Postronni świadkowie stwierdzili wtedy z niemałym zdziwieniem, że wszystkie trzy kobiety, które pojawiały się kolejno w otoczeniu Dolnoślązaka, były bardzo do siebie podobne: drobnej budowy ciała, średniego wzrostu, jasne blondynki, w dodatku imię każdej z nich zaczynało się na literę "A". Czy to był przypadkowy zbieg okoliczności, czy też fanaberia bogacza? Wtedy jednak nikt się nad tym nie zastanawiał, bo też nie było specjalnego powodu. W końcu tak to już jest na tym świecie, że część mężczyzn woli jasne i wiotkie blondynki, część postawne brunetki, kolejni mają jeszcze inne upodobania. Jak wiadomo, serce nie sługa.

Tymczasem Anna i jej mąż zdawali się być zgodnym małżeństwem, choć zanim się pobrali, mężczyzna postawił przyszłej żonie nietypowy warunek: będzie dzielił z nią sypialnię, ale w noce, w które przypada pełnia księżyca, sypiał będzie u siebie w gabinecie. Tłumaczył to tym, że w tym okresie miewa niespokojny sen, a nie chciałby budzić małżonki. Annie znudziło się już staropanieństwo, więc przystała na jego warunek bez wahania. Po dwóch latach pożycia małżonek namówił ją natomiast, żeby zapisali sobie nawzajem swoje majątki na wypadek śmierci. Anna od razu to uczyniła, lecz jej mąż ciągle zwlekał ze swoją decyzją, choć to on wyszedł z tą inicjatywą. Kiedy żona robiła mu coraz częściej wymówki, on kiedyś odkrzyknął w złości, żeby zastanowiła się nad tym, jak zwraca się do niego, jeżeli chce jeszcze pożyć!

Potem przepraszał żonę i tłumaczył jej dość pokrętnie swoje dotychczasowe poczynania. Kobieta długo zastanawiała się nad tym, co usłyszała i co by to wszystko miało znaczyć, i ostatecznie postanowiła się mieć na baczności. Przed mężem jednak niczym się nie zdradziła i nigdy więcej nie naciskała na dokonanie notarialnych formalności. Pewnej nocy, kiedy była pełnia księżyca, przyśniła się jej nieco młodsza od niej kobieta, zgrabna jasnowłosa blondynka. We śnie stanęła obok łóżka Anny i powiedziała, że nazywa się Adalmina, a potem najspokojniej w świecie opowiedziała jej o okolicznościach swojej śmierci. Opowieść brzmiała tak: To obecny mąż Anny ją uśmiercił, wbijając w jej głowę długą igłę przypominającą szpilkę do upinania koka.

Wieczorem poprosił młodą żonę, żeby upięła włosy w wysoki kok, twierdząc, że będzie pięknie wyglądała w takim uczesaniu. Potem jak zawsze oboje położyli się do łóżka i po miłosnych igraszkach Adalmina bardzo szybko zasnęła. To zadziałało wino zaprawione środkiem nasennym. Kobieta nie wiedziała, jak długo spała, kiedy nagle poczuła ostre ukłucie w czubek głowy. Ocknęła się i walczyła z napastnikiem, ale on okazał się silniejszy, zdążyła tylko wydyszeć: Księżyc cię zdradzi i wyzionęła ducha. Adalmina wiedziała też, co stało się z Anicetą, czyli boną swojego osieroconego dziecka Chwilę później Anna obudziła się, a potem niezwłocznie zakradła się do gabinetu męża i cichutko odsłoniła fragment zasłony okiennej.

Kiedy poświata księżyca padła na twarz śpiącego, ten poruszył się, zaczął rzucać się po posłaniu, jakby ktoś go atakował, a potem wymamrotał trzy żeńskie imiona zaczynające się na literę "A": Adelheid, Aniceta, i Adalmina. Anna wycofała się z gabinetu, licząc na to, że mąż się nie obudzi, bo wypił wieczorem sporo wina, które sam zaprawił środkiem nasennym, ale o tym Anna wtedy nie wiedziała. Rano natomiast pan wstał w bardzo złym humorze i dostało się całej służbie za niedokładnie zasłonięte okno!

Elżbieta Grymel

 

PS. Drodzy Czytelnicy, zakończenie tej szokującej historii poznacie dopiero za tydzień.

9

Komentarze

  • anonim za tydzien...... 10 listopada 2017 23:17wydajemisie,zeredakcjarobiczytelnikowwkonia!
  • Chop ze Żorow tyn artykuł 04 listopada 2017 11:34Kochane Redaktory, wy se już pomyślicie, że jo zmierzły chop, ale prosza wos, dejcie sam do internetu, ta trzecio czynś, bo to tyż czyto moja szwigermuter, co miyszko we Poznaniu, a tam sie Nowin niy kupi.A co jo powia ciotkom ze Essen a Lubbeck? Tam tyż to czytajom, a na stary hejmat spominajom.Pozdrowiom wos serdeczniie
  • Elżbieta Grymel - Grymlino. czekanie na trzecią część opowieści 28 października 2017 19:37Dziękuję wszystkim moim wiernym czytelnikom, którzy w środę od rana dzwonili na mój prywatny telefon i pisali do mnie mejle, dzięki Wam dowiedziałam się, jak poczytny jest cykl "Śląskie strachy i straszki". Mogę Was zapewnić, że tematów do opisania mam jeszcze sporo. Bardzo sobie cenię serdeczny kontakt z Wami i z całego serca Was pozdrawiam
  • anonim ha,wyscie som dobrzy,szanowno redakcyjo! 25 października 2017 21:50przesuniecie-a my tu czekomy,jak pies na wuszt.My Wam nie bydymy pszoc za te czekanie!prosza gibko o koniec tyj geszichty,dziekuje!
  • redakcja Odpowiedź redakcji 25 października 2017 21:02Będzie za tydzień. Drobne przesunięcie -)
  • Chop ze Żorow tyn artykuł 25 października 2017 17:50Kochane panoczki Redaktory, czamu dzisio ni ma zakończynio tyj godki? Jo już ze sztyry lata kupuja Nowiny skuli tych bojkow o straszkach, a dzisio ni ma nic, ani słoweczka wyjaśniynio, eli bydziecie, to dalij drukować? Szanujcie se nos starych czytelnikow!
  • Chop ze Żorow tyn artykuł 25 października 2017 17:50Kochane panoczki Redaktory, czamu dzisio ni ma zakończynio tyj godki? Jo już ze sztyry lata kupuja Nowiny skuli tych bojkow o straszkach, a dzisio ni ma nic, ani słoweczka wyjaśniynio, eli bydziecie, to dalij drukować? Szanujcie se nos starych czytelnikow!
  • anonim dopiero za tydzien..... 21 października 2017 20:58Pani Grymel,zas musze czekac na beztydzien.....ale historia fajna,choby jaki krymi....
  • Elżbieta Grymel niezamierzony błąd w opowieści 21 października 2017 14:36Niezależnie ode mnie do drugiej części opowieści wkradł się błąd, to właśnie bona Adalmina przyśniła się Annie żonie majętnego Dolnoślązaka i to Adalmina wiedziała, co stało się z Anicetą czyli matką osieroconego chłopca. Za ten błąd wszystkich czytelników serdecznie przepraszam i pozdrawiam

Dodaj komentarz