Jastrzębski szpital wojewódzki zorganizował bal wcześniaka. - Przygotowaliśmy tę imprezę z ciekawości. Chcieliśmy zobaczyć, jak mają się dzieci, które przyszły na świat w naszym szpitalu jako wcześniaki – mówi Joanna Stępień, lekarz zarządzający oddziałem neonatologicznym Jastrzębiu-Zdroju.
W jastrzębskim szpitalu w ciągu ostatnich sześciu lat na świat przyszło około 700 wcześniaków. Lekarze zaprosili 36 spośród nich z rodzicami na bal. - Wybraliśmy te dzieci, które urodziły się najwcześniej, były najbardziej niedojrzałe – wyjaśnia Joanna Stępień.
Adaś urodził się w 35. tygodniu ciąży. - Jak każda mama, chciała urodzić w terminie, siłami natury. - Ale Adaś postanowił się pospieszyć. Akcja przebiegała bardzo szybko. Na porodówce nie spędziłam nawet godziny. Były spadki tętna i podjęto decyzję o szybkim cięciu cesarskim – wspomina.
- Pobyt w szpitalu miał być diagnostycznym, nie nastawialiśmy się na poród – dodaje.
W szpitalu spędzili tydzień. Bo Adaś, mimo wcześniactwa, nie miał problemów z układem oddechowym czy innymi narządami. Dzisiaj ma siedem miesięcy. Jest zdrowym dzieckiem, ale jako wcześniak jest pod opieką okulisty i neurologa, za jakiś czas czeka go wizyta u kardiologa. Ponieważ urodził się z obniżonym napięciem mięśniowym, rodzice regularnie chodzą z nim na rehabilitację.
Agata Dragon ma starszą córkę i myślała, że to doświadczenie przyda się przy drugim dziecku. Kiedy na świat przyszła Ania, pięć tygodni za szybko, okazało się, że wszystko jest inaczej. - To jest szok, kiedy zobaczy się swoje dziecko takie maleńkie, tak kruche, tak biedne. Ania mierzyła 38 centymetrów, ważyła ledwie kilogram i trzysta gramów – wspomina mama Ani, dziś czterolatki.
Dlatego lekarze nie tylko leczą maleńkie istnienia, ale też po ludzku opiekują się ich rodzicami. - Przyjście na świat dziecka przed spodziewanym terminem wiąże się z różnymi emocjami. Rodzice na początku są bardzo zestresowani, martwią się, wręcz panicznie boją się przychodzić na oddział. Bo wokół ich największego skarbu, często w zagrożeniu życia, wyją aparaty, szumią maszyny. Przeżywają duży stres, a my staramy się go złagodzić, pozwalając na jak najwięcej kontaktu dziecka z mamą, tatą, babcią, dziadkiem – tłumaczy Joanna Stępień.
Rodzice mają czuć się potrzebni na oddziale. Angażuje się ich w pielęgnację, karmienie. - Uczymy ich rozpoznawania nieprawidłowych objawów, reagowania na nie. By radzili sobie później, po wyjściu ze szpitala z dziećmi w stanie zagrożenia życia – dodaje Joanna Stępień.
Podwójny stres jest wtedy, kiedy przedwczesny poród zdarza się przy ciążach bliźniaczych. Karolek i Andrzejek również urodzili się w 35. tygodniu. Dzisiaj mają 2,5 roku. - Najgorzej było, kiedy wychodziłam z Andrzejkiem do domu, a karetka zabierała Karolka na intensywną terapię do Katowic-Ligoty – opowiada Sylwia Kłopeć, mama chłopców.
Komentarze