Lekarze zaprosili 36 wcześniaków z rodzicami / Adrian Karpeta
Lekarze zaprosili 36 wcześniaków z rodzicami / Adrian Karpeta

Jastrzębski szpital wojewódzki zorganizował bal wcześniaka. - Przygotowaliśmy tę imprezę z ciekawości. Chcieliśmy zobaczyć, jak mają się dzieci, które przyszły na świat w naszym szpitalu jako wcześniaki – mówi Joanna Stępień, lekarz zarządzający oddziałem neonatologicznym Jastrzębiu-Zdroju.

W jastrzębskim szpitalu w ciągu ostatnich sześciu lat na świat przyszło około 700 wcześniaków. Lekarze zaprosili 36 spośród nich z rodzicami na bal. - Wybraliśmy te dzieci, które urodziły się najwcześniej, były najbardziej niedojrzałe – wyjaśnia Joanna Stępień.

Adaś urodził się w 35. tygodniu ciąży. - Jak każda mama, chciała urodzić w terminie, siłami natury. - Ale Adaś postanowił się pospieszyć. Akcja przebiegała bardzo szybko. Na porodówce nie spędziłam nawet godziny. Były spadki tętna i podjęto decyzję o szybkim cięciu cesarskim – wspomina.

- Pobyt w szpitalu miał być diagnostycznym, nie nastawialiśmy się na poród – dodaje.

W szpitalu spędzili tydzień. Bo Adaś, mimo wcześniactwa, nie miał problemów z układem oddechowym czy innymi narządami. Dzisiaj ma siedem miesięcy. Jest zdrowym dzieckiem, ale jako wcześniak jest pod opieką okulisty i neurologa, za jakiś czas czeka go wizyta u kardiologa. Ponieważ urodził się z obniżonym napięciem mięśniowym, rodzice regularnie chodzą z nim na rehabilitację.


Agata Dragon ma starszą córkę i myślała, że to doświadczenie przyda się przy drugim dziecku. Kiedy na świat przyszła Ania, pięć tygodni za szybko, okazało się, że wszystko jest inaczej. - To jest szok, kiedy zobaczy się swoje dziecko takie maleńkie, tak kruche, tak biedne. Ania mierzyła 38 centymetrów, ważyła ledwie kilogram i trzysta gramów – wspomina mama Ani, dziś czterolatki.

Dlatego lekarze nie tylko leczą maleńkie istnienia, ale też po ludzku opiekują się ich rodzicami. - Przyjście na świat dziecka przed spodziewanym terminem wiąże się z różnymi emocjami. Rodzice na początku są bardzo zestresowani, martwią się, wręcz panicznie boją się przychodzić na oddział. Bo wokół ich największego skarbu, często w zagrożeniu życia, wyją aparaty, szumią maszyny. Przeżywają duży stres, a my staramy się go złagodzić, pozwalając na jak najwięcej kontaktu dziecka z mamą, tatą, babcią, dziadkiem – tłumaczy Joanna Stępień.

Rodzice mają czuć się potrzebni na oddziale. Angażuje się ich w pielęgnację, karmienie. - Uczymy ich rozpoznawania nieprawidłowych objawów, reagowania na nie. By radzili sobie później, po wyjściu ze szpitala z dziećmi w stanie zagrożenia życia – dodaje Joanna Stępień.

Podwójny stres jest wtedy, kiedy przedwczesny poród zdarza się przy ciążach bliźniaczych. Karolek i Andrzejek również urodzili się w 35. tygodniu. Dzisiaj mają 2,5 roku. - Najgorzej było, kiedy wychodziłam z Andrzejkiem do domu, a karetka zabierała Karolka na intensywną terapię do Katowic-Ligoty – opowiada Sylwia Kłopeć, mama chłopców.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz