Dr Barbara Kalinowska-Wójcik w rozmowie z dr Dawidem Kellerem / Muzeum w Rybniku
Dr Barbara Kalinowska-Wójcik w rozmowie z dr Dawidem Kellerem / Muzeum w Rybniku

Ireneusz Stajer
Mało kto wie, że w XIX wieku na naszym terenie działali protestanccy misjonarze, których zadaniem było nawracanie Żydów na chrześcijaństwo. To historia zupełnie nieznana. Gdyby nie dociekliwość dr Barbary Kalinowskiej-Wójcik z Uniwersytetu Śląskiego, temat nie ujrzałby światła dziennego. Szukając materiałów do swojej pracy habilitacyjnej w berlińskich archiwach przypadkiem natknęła się na sprawozdania misjonarzy, którzy w pierwszej połowie ubiegłego stulecia działali na Górnym Śląsku.
Reprezentowali organizację o nazwie Gesellschaft zur Beförderung des Christentums unter den Juden – Towarzystwo Krzewienia Chrześcijaństwa wśród Żydów, które funkcjonowało w całym Królestwie Prus. Jego historię przebadał Christopher Clark w latach 90 XX wieku, ale nikt nie zajął się działalnością misjonarzy na Górnym Śląsku. To zrobiła dopiero podczas kwerendy w Geheimes Staats Archiv i Evangelisches Landeskirchlisches Archiv w Berlinie dr Kalinowska-Wójcik, która przedstawiła wyniki swoich badań w środę w rybnickim muzeum.
Początki Towarzystwa
-Towarzystwo Krzewienia Chrześcijaństwa wśród Żydów zostało założone w styczniu 1822 roku w Berlinie. Jednak jego początki sięgają pierwszej dekady XIX wieku oraz działalności Samuela Friedricha Freya i Johanna Jänicke. Frey wcześniej nazywał się Josef Szmuel Lewi i urodził się w Bawarii jako Żyd. W 1789 roku przyjął chrzest luterański – mówiła prelegentka w ramach kolejnego spotkania z cyklu „Historia magistra vitae est?”. Był jedną z czołowych, ale i kontrowersyjnych postaci Londyńskiego Towarzystwa Krzewienia Chrześcijaństwa wśród Żydów, jednej z najważniejszych organizacji tego typu w Europie, którego działalność wykraczała daleko poza Stary Kontynent. Przeniósł i rozbudził w Anglii zainteresowanie ideą ewangelikalną pietystów, z którą zapoznał się w berlińskiej szkole misyjnej Johanna Jänicke.
-Twórcy berlińskiego Towarzystwa postanowili czerpać z doświadczeń działającego w Halle w okresie 1728–1792 Institutum Judaicum, które kształciło misjonarzy i wysyłało ich do pracy wśród Żydów Europy Środkowej. Wyposażeni byli nie tylko w dobrą znajomością teologii i literaturę misyjną, ale również znajomość języków obcych (np. jidisz) niezbędną w dotarciu do potencjalnych konwertytów – wylicza Barbara Kalinowska-Wójcik.
Dotacje rodziny królewskiej
Najważniejszym filarem Towarzystwa zarówno pod względem finansowym jak i politycznym była rodzina królewska, która w pierwszej połowie XIX stulecia corocznie przekazywała wysokie datki na jego działalność. Fryderyk Wilhelm III płacił 300 talarów, następca tronu 100, jego żona 50, książę Wilhelm 100, książę Carl 100, książę Albrecht 30, co stanowiło w sumie 680 talarów. Dla porównania, w 1835 roku cały dochód organizacji wynosił 1475 talarów.
Wsparcie i przyjęcie przez króla opieki nad misją znacznie ułatwiło współpracę Towarzystwa z urzędami oraz władzami prowincjonalnymi i lokalnymi. W 1836 powołano stowarzyszenie, którego celem było finansowe pomaganie konwertytom zaczynającym nowe życie. Przyjmujący bowiem chrześcijaństwo Żydzi z dnia na dzień tracili podstawy swego bytu, w tym pracę oraz życzliwość bliskich. Uznawano ich za odszczepieńców, zdrajców, bo porzucili wiarę przodków, czyli judaizm.
Głównym środkiem używanym przez Towarzystwo było Pismo Święte, które głosili podróżujący zwykle dyliżansami agenci – misjonarze. W drodze wciągali do rozmowy Izraelitów, przekonując ich, że Chrystus jest Mesjaszem na co wskazują wyraźnie fragmenty ze Starego Testamentu.
Propagatorzy chrześcijaństwa
-Jednym z pierwszych propagatorów Towarzystwa na Śląsku był handlarz skórami Hübner w Złotoryi (Goldberg), natomiast później powstały także towarzystwa pomocnicze (Hilfsgesellschaften) lub siostrzane (Tochtergesellschaften). We Wrocławiu w 1824 roku, a w Raciborzu w 1832 – wymienia dr Kalinowska-Wójcik. Jak dodaje, powstanie tego drugiego należy wiązać przede wszystkim z Johannem Erdmannem Janusem, miejscowym emerytowanym pastorem, oraz z działalnością dwóch misjonarzy Ludwiga Ottona Ehlersa i Wedemanna. Skład komitetu założycielskiego wskazuje na istotną rolę pracowników Wyższego Sądu Krajowego w Raciborzu (Oberlandesgericht), którzy obok pastorów, byli w pierwszym okresie najbardziej aktywnymi członkami towarzystwa. Należało ono w latach 30 XIX wieku do najprężniejszych i skupiających znaczną liczbę osób.
-Po okresie krótkiej intensywnej działalności w 1836 roku zostało praktycznie rozwiązane. Jak twierdził komitet berliński, było to spowodowane kłótniami wewnątrz kościoła ewangelickiego w Raciborzu oraz odejściem ówczesnego pastora Senkela do wspólnoty staroluterańskiej – tłumaczy historyczka z UŚ.
Sprzeciw wobec prozelityzmu
Początkowo misjonarze byli wpuszczani do synagog, gdzie mogli prowadzić ewangelizację oraz rozdawać literaturę, jednak bardzo szybko Żydzi dostrzegli zagrożenie i zaczęli protestować. W szczególny sposób przeciwstawiali się akcjom misyjnym prowadzonym przez mówiących w jidysz żydowskim konwertytom. Wreszcie w latach 40. XIX wieku Towarzystwo ostatecznie odeszło od wizyt w synagogach na rzecz pracy w domach prywatnych oraz na ulicach. Kładziono szczególny nacisk na kontakty z dziećmi i młodzieżą żydowską, co z kolei wywoływało sprzeciw rodziców, jeżeli miało miejsce bez ich zgody.
Ważnym miejscem nawiązywania kontaktów były również wspomniane już dyliżanse. Misjonarze uważali, że długa podróż była okazją do wygłoszenia specjalnie na ten cel przygotowanych kazań lub dawała możliwość dyskusji. Często potem odwiedzali miasta, w których mieszkali poznani w drodze Żydzi. To stanowiło dobry punkt zaczepienia do wejścia w daną społeczność.
Słabe wsparcie ewangelików
-Pierwsza informacja o wysłaniu misjonarza Towarzystwa na Górny Śląsk pojawiła się w sprawdzaniu rocznym z 1830 roku i dotyczyła pobytu w Białej Prudnickiej Ludwiga Ottona Ehlersa. Wybór tej miejscowości wydaje się oczywisty ze względu na wielkość funkcjonującej tu gminy żydowskiej – wyjaśnia Barbara Kalinowska-Wójcik. W listach do Towarzystwa misjonarze skarżyli się na małe oparcie wśród miejscowej, nielicznej ludności ewangelickiej. Górny Śląsk był przede wszystkim katolicki.
W 1831 roku Ehlers został oskarżony przez rejencję opolską, która napisała do konsystorza we Wrocławiu, że w Wodzisławiu skupiał wokół siebie młodzież ewangelicką, i nauczał ją na swoją „modę”. Konsystorz odpowiedział, że w mieście nie było pastora ewangelickiego od 17 lat, i to pewnie jest efekt zainteresowania młodzieży misjonarzem, wskazywał również na jego wyjątkowy charakter. Ehlers był podobno wybuchowy, ale potrafił ludzi zainteresować i skupić wokół wytyczonego celu, wprowadzał świeży powiew, który szczególnie podobał się młodym ludziom.
Dziennik z Rybnika
Misja Ehlersa była kontynuowana przez Wedemanna, który spędził na tym terenie kilka lat, ponieważ jak napisano w sprawozdaniu „duża liczba Żydów w tym regionie wymaga jego ciągłej obecności”. Autorstwa Wedemanna jest prawdopodobnie „Dziennik z Rybnika” rozpoczęty 12 kwietnia 1832 roku i kontynuowany do 16 czerwca. Opisuje w nim stosunki panujące wśród ewangelików rybnickich oraz swoje konflikty z pastorem Wolffem, w które włączył się również landrat von Wengersky. Wolff skarżył się na misjonarza do rejencji opolskiej o sekciarstwo i podburzanie miejscowej ludności.
W 1835 roku Wedemann spędził większość czasu w Raciborzu, a od marca dołączył do niego nowy, dopiero uczący się misjonarz J.C. Börling, który pod okiem starszego kolei miał nabrać doświadczenia w prowadzeniu misji. Był konwertytą, pochodził z żydowskiej rodziny z Tibilisi, przyjął chrzest (braci morawskich) w Petersburgu, a następnie uczył się na misjonarza w Bazylei. Po okresie próbnym został wysłany m.in. do Rybnika. Prześladowali go miejscowi Żydzi.
W 1835 roku w kościołach ewangelickich w Rybniku, Wodzisławiu i Gliwicach przeprowadzono kolektę na rzecz misji, podczas której zebrano aż 14 talarów i 17 gr, co wskazuje na skuteczność skierowanych do wiernych kazań i próśb misjonarzy.
Kto mógł być misjonarzem
Angażowanie odpowiednich osób do pełnienia funkcji misyjnych nie były łatwe. Przede wszystkim szukano ludzi młodych, z zapałem, znajomością stosunków wewnątrz żydowskich, czyli najlepiej samych konwertytów. Musieli odznaczać się również sporą wiedzą, którą mieli wykorzystywać w debatach z Żydami. Najtrudniej było przekonywać oczywiście rabinów oraz naukowców wyznających judaizm. Komitet Towarzystwa uznał, że misjonarze osiągną najlepsze efekty obejmując swoją działalnością niewielkie obszary, co pozwoli im na lepsze poznanie miejscowej społeczności żydowskiej.

Komentarze

Dodaj komentarz