Czy także człowieka można "opakować"? Gdzie przebiega granica pomiędzy poprawą wizerunku i tuszowaniem wad, a tworzeniem zupełnie nowej postaci? Doskonałej i całkowicie sztucznej postaci. Postaci, która w wykreowanym medialnym przekazie jest kimś zupełnie innym niż w rzeczywistości. Może to dotyczy ludzi z każdej profesji: sportowcy, aktorzy, politycy, celebryci... itd. Na jak duże zmiany winniśmy sobie pozwolić? Czy można nad tym zapanować? Czy ja "publiczny" to naprawdę ja? Właściwy dobór garnituru, udoskonalanie języka, aktywność fizyczna - wszystko to ma pozytywny charakter. Na potrzebę autoreklamy sprzedajemy swój prywatny wizerunek. Czy i na ile winniśmy jednak dać się "opakować" dla osiągnięcia wyznaczonego sobie celu? Oszukać odbiorcę informacji, stworzyć wrażenie, że Pan w telewizji i na plakacie to dokładnie ten, który odpowiada zapotrzebowaniu, chociażby nie miał nic wspólnego z moim prawdziwym "ja". Może chcemy nieustannie udawać i nawzajem sobie kłamać...?
Wcześniej czy później nastąpi jednak weryfikacja. W przypadku negatywnej oceny produktu szkoda nie będzie zwykle duża, zrezygnujemy po prostu z kolejnego zakupu. A co z atrakcyjnie opakowanym człowiekiem? Pojawi się przecież w końcu moment jego zderzenia z własnym opakowaniem. Obawiam się, że w tym przypadku konsekwencje mogą być zdecydowanie poważniejsze. I to zarówno dla "kupujących" jak i dla ofiary marketingowych zabiegów ulepszających rzeczywistość tak dalece aż staje się zupełną fikcją.
Łukasz Dwornik, radny Prawa i Sprawiedliwości z Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze