Zebrani na wodzisławskim rynku domagali się delegalizacji ONR i DiN / Adrian Karpeta
Zebrani na wodzisławskim rynku domagali się delegalizacji ONR i DiN / Adrian Karpeta

Polska wolna od faszyzmu! - skandowali uczestnicy sobotniej manifestacji na wodzisławskim rynku. W samo południe zebrało się tu około stu osób. Byli mieszkańcy, przyjezdni oraz politycy. Chcieli zaprotestować przeciwko temu, co działo się w lesie pod Wodzisławiem, gdzie świętowano urodziny Adolfa Hitlera.

Podkreślali, że problemem nie są ludzie, którzy ganiają po lasach, czcząc Hitlera. - Problemem są ci panowie, którzy siedzą w Warszawie w garniturach, którzy ich chronią, którzy dają przyzwolenie na faszyzm. Dlatego musimy dzisiaj krzyczeć tu, z rynku w Wodzisławiu: Nie ma miejsca na faszyzm! - skandowali ludzie.

Byli mieszkańcy Wodzisławia, byli też przyjezdni, oczywiście również politycy opozycji. Frekwencja nie była porywająca.

- Przyszliśmy tutaj, żeby zaprotestować przeciwko temu, co tak niedaleko nas się działo. Robimy to także dla naszego syna, Kacpra, który ma 15 miesięcy. Przerażające jest to, co się tam działo, ale przerażające jest również to, że jest dzisiaj nas tak mało. Dziwię się wodzisławianom, że jesteśmy tak nieliczni. Czy ludzie wolą siedzieć w domach, przed telewizorami? – zastanawiała się Tatiana Mazur, która na rynek przyszła z mężem i dzieckiem.

- To nie prawda, że Wodzisław jest faszystowskim miastem. Bracia mojej mamy Zofii Zarzeckiej jeden całą wojnę był w Oświęcimiu, drugi w Dachau, trzeci w Mauthausen, czwarty ukrywał się w gnojówce. Mama została wywieziona na roboty, dwa razy uciekała, wylądowała w więzieniu w Breslau. Jestem na antybiotykach, ale musiałam tu być – powiedziała nam Grażyna Zarzecka, wodzisławska malarka.

Obecny był również prezydent Wodzisławia Śląskiego. - Po deklaracjach polityków krajowych o szybkim wyjaśnieniu sprawy, spodziewałem się dużo większych konkretów. Osoby, które zatrzymano, zostały wypuszczone na wolność. Zrobiono z nich mitycznych bohaterów tych środowisk, represjonowanych przez aparat władzy. Wystąpienie ministra spraw wewnętrznych i administracji w Sejmie nie przyniosło żadnych odpowiedzi, jakich oczekiwaliśmy jako mieszkańcy Wodzisławia – mówił Mieczysław Kieca.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz