Samochd ktrym podrżowali nastolatkowie / Adrian Czarnota/Nowiny
Samochd ktrym podrżowali nastolatkowie / Adrian Czarnota/Nowiny

Bartosz P., jedyny ocalały z fatalnego wypadku w Czerwionce, dziś dostał prokuratorski zarzut

17-letni Bartosz P., uczestnik dramatycznego wypadku w Czerwionce, w którym zginęli dwaj jego koledzy, dziś usłyszał prokuratorski zarzut. Bartosz, to jedyny z czwórki mężczyzn, który przeżył poniedziałkową tragedię. Dwóch jego kolegów, zginęło na miejscu zdarzenia, a Dawid D. 17-latek, który prowadził samochód, a tuż po wypadku uciekł z miejsca zdarzenia, powiesił się w zagajniku na terenie Leszczyn. Wczoraj policja znalazła jego ciało.
17-latek usłyszał zarzut z artykułu 239 kodeksu karnego, czyli tzw. poplecznictwo. To zarzut o pomaganie sprawcy przestępstwa w zacieraniu jego śladów i utrudnienie postępowania karnego – mówi Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępca Prokuratora Rejonowego w Rybniku. 17-latkowi grozi od 3 miesięcy do 5 lat odsiadki.

Prokuratura ustaliła, że to Bartosz P, był pasażerem auta, ale pomagał Dawidowi D. umieścić ciało kolegi, który zginął do razu w wypadku na przednim siedzeniu kierowcy. Chłopcy chcieli w ten sposób zmylić stróżów prawa. - Mogę potwierdzić, że przenieśli ciało, które znajdowało się na zewnątrz auta – mówi prokurator Malwina Pawela-Szendzielorz.
Prokuratura potwierdziła dziś także, że z ich ustaleń wynika, iż kierowcą auta, które w nocy w poniedziałek rozbiło się najpierw na drzewie a potem na latarni, był 17-letni Dawid D. W nocy miał ukraść swojej matce kluczyki do auta i deklarować, że sam odwiezie kolegów z imprezy na której wspólnie byli, mimo iż nie miał prawa jazdy. Wiadomo, że cała czwórka bawiła się na osiemnastych urodzinach znajomych.

W trakcie przesłuchania w prokuraturze Bartosz P. złożył obszerne wyjaśnienia i nie przyznał się do postawionego mu zarzutu. Zaprzeczył, że przenosił ciało kolegi. Miał to zrobić sam Dawid D. Moment tego zdarzenia uchwyciły jednak kamery monitoringu znajdującego się na terenie dawnej kopalni Dębieńsko, czyli w miejscu gdzie rozbiło się auto. W trakcie zeznań Bartosz P. potwierdził także, że w czasie imprezy wszyscy uczestnicy wypadku pili alkohol. - Ale dopiero wyniki krwi pobranej w czasie sekcji zwłok dadzą nam odpowiedź ile tego alkoholu ofiary miały we krwi – mówi prokurator. Po wstępnych wynikach sekcji zwłok dwóch nastolatków którzy zginęli bezpośrednio w wypadku wiadomo, że obaj mieli rozległe obrażenie głowy oraz obrażenie wewnętrzne, które były przyczyną ich śmierci.

Przypomnijmy. Do tego tragicznego w skutkach doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek, około 3 nad ranem. Jak ustalili policjanci, na skrzyżowaniu ulicy 3-go Maja i Przemysłowej, przy bramie byłej kopalni Dębieńsko, kierujący osobowym chevroletem - jadąc w kierunku ulicy Młyńskiej, z powodu niedostosowania prędkości jazdy do warunków panujących na drodze, stracił panowanie nad pojazdem i wpadł w poślizg. Auto wyleciało z drogi, zjechało na pobocze i uderzyło w przydrożne drzewo. Na miejscu zginął Paweł C. i Jakub L. Kamery monitoringu zarejestrowały natomiast jak z miejsca zdarzenia uciekają dwie osoby. Bartosz P. w poniedziałek około południa sam zgłosił się policję. Początkowo był bardzo roztrzęsiony. W trakcie przesłuchania w prokuraturze także był przejęty, ale widać po nim było iż zdążył całą sytuację przemyśleć. - Po postawieniu mu zarzutów został zwolniony do domu. Ma policyjny dozór – mówi Pawela-Szendzielorz.
Drugi z uciekinierów z miejsca wypadku Dawid D., który od początku podejrzewany był, że to on prowadził auto, został znaleziony wczoraj. Powiesił się w zagajniku, nieopodal miejsca wypadku.

1

Komentarze

  • tweet I to on 01 lutego 2018 10:52I to on będzie miał najbardziej przechlapane. Młody chłopak do końca życia będzie dźwigać na swoich barkach to wydarzenie. Z jednej strony mi go żal, ale z drugiej za grzechy młodości trzeba płacić. Czasami cenę najwyższą.

Dodaj komentarz