Pomarańczowi nie ugrali nawet seta w Rzeszowie / Dominik Gajda
Pomarańczowi nie ugrali nawet seta w Rzeszowie / Dominik Gajda

Po raz drugi w tym sezonie siatkarze Pomarańczowych musieli uznać wyższość Resovii Rzeszów. Gospodarze hali na Podpromiu, którzy jako jedyni zdołali pokonać w PlusLidze liderującą ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, okazali się lepsi od podopiecznych trenera Ferdinando de Giorgiego w trzech setach. To oznacza, że Jastrzębski Węgiel opuszcza czołową szóstkę na rzecz AZS Olsztyn, z którym zagra w najbliższą sobotę (24 lutego).

Początek pierwszego seta niedzielnego meczu należał do siatkarzy Jastrzębskiego Węgla, którzy po sprytnym ataku Lukasa Kampy z drugiej piłki osiągnęli aż pięć punktów przewagi (8:3). Niestety gospodarze dość szybko opanowali sytuację we własnych szeregach, kolejno blokując Salvadora Olivę (8:11) i dobrze spisującego się Jasona de Rocco (9:11). Następnie błąd popełnił Maciej Muzaj i przy stanie 13:13 trener de Giorgi po raz pierwszy wziął czas. Nie poskutkowało, ponieważ w polu serwisowym Resovii po raz pierwszy tego dnia klasę pokazał Thibault Rossard. Francuz popisał się dwoma asami z rzędu i Resovia objęła prowadzenie. Jastrzębianie zdołali wprawdzie zniwelować tę przewagę punktową zagrywką Muzaja (15:15), ale w końcówce po prostych błędach naszego zespołu biało-czerwoni uzyskali dwa punkty przewagi (22:20), której nie oddali już do końca tej części gry. Gości pogrążył kolejnym swoim bombowym asem Rossard, a seta zakończył udanym atakiem Aleksander Śliwka.

Na starcie drugiej odsłony znów to jastrzębianie byli górą, ale niebawem dwukrotnie zablokowany został Oliva i na tablicy wyników pojawił się remis 5:5. Sytuacji nie zdołał uratować nawet heroicznie walczący o piłkę Jakub Popiwczak. Rywalizacja punkt za punkt trwała do stanu 11:11, kiedy w pole serwisowe Resovii wszedł Rossard i... zrobił to samo, co pierwszej partii. Francuz posłał na drugą stronę siatki trzy bomby z rzędu, których nie zdołali odebrać Oliva i Popiwczak (15:11), a przykrym podsumowaniem przeciętnej postawy jastrzębskiego zespołu było nieporozumienie między Kampą i Hidalgo Olivą, które dało gospodarzom pięć punktów przewagi (17:11). Jastrzębianie zdołali wprawdzie podgonić wynik po dobrym ataku Wojciecha Sobali (20:17), po którym Andrzej Kowal postanowił wziąć czas, ale ostatnie słowo należało do rzeszowian - tu udanym blokiem na Muzaju popisał się Śliwka.

Najwięcej nadziei na podjęcie walki z Resovia siatkarze Jastrzębskiego Węgla dali swoim kibicom w trzeciej odsłonie. Zaczęło się od asa Lukasa Kampy, który w kolejnych minutach kontynuował świetną passę. Niemiecki rozgrywający najpierw zablokował Jakuba Jarosza (10:8), a następnie posłał rywalom dwie kąśliwe zagrywki, które przyniosły punkty (13:9). Jastrzębski prowadził już 14:10 i wtedy... znów coś się zacięło. Po ataku Rossarda gospodarze złapali kontakt, zaś po "czapie" na Olivie na tablicy pojawił się remis 15:15. Udana pogoń dała Resovii nadzieję na rozstrzygnięcie "Meczu Przyjaźni" w trzech setach i dokładnie tak się stało. Choć w końcówce po dobrych akcjach Rodrigo Quirogi jastrzębianie odzyskali kontakt z przeciwnikiem (21:20), to potrójny blok na Muzaju de facto załatwił sprawę. Mecz zakończył błąd de Rocco, który wpadł w siatkę i tym samym trzy punkty pozostały na Podpromiu. MVP zawodów wybrany został oczywiście Rossard, który niemal w pojedynkę "rozbroił" zespół Pomarańczowych. A obrazem bezradności jastrzębian w tym spotkaniu była decyzja trenera de Giorgiego o ściągnięciu z boiska niezastąpionego dotychczas Olivy.

Przed zespołem Jastrzębskiego Węgla chyba mecz ostatniej szansy, by załapać się do fazy play-off. W sobotę o godz. 14.45 jastrzębianie rozpoczną w hali widowiskowo-sportowej ze mecz z AZS Olsztyn. Strata punktów w tym spotkaniu może Pomarańczowych drogo kosztować. Jeśli myślą o grze o medale muszą ten mecz wygrać.

ASSECO RESOVIA RZESZÓW - JASTRZĘBSKI WĘGIEL 3:0 (25:21, 25:20, 25:21)
Jastrzębski Węgiel: Muzaj, Kampa, Boruch, Sobala, de Rocco, Hidalgo, Popiwczak (libero) - Ernastowicz, Quiroga

Komentarze

Dodaj komentarz