Piotr Masłowski / Archiwum
Piotr Masłowski / Archiwum

 

Pierwszy i mam nadzieję, że ostatni raz w życiu byłem w tym miejscu. Tam się bywa przerażonym z powodu choroby, lub przerażonym z miłości. Towarzyszyć komuś w tym miejscu - czy to będzie babcia, tata, żona czy nie daj Boże dziecko - oznacza, że człowiek kocha. Oznacza, że chce dać poczucie bliskość i gotowość do towarzyszenia w każdej chwili życia, bez względu na to, czy jest dobra, czy zła. Tam też drży się wewnętrznie udając zewnętrzny spokój i opanowanie. Myślałem też, że będzie tam więcej osób, po których widać, że chorują. Było ich niewielu. Ja siedziałem przerażony o nią. Mam bujną wyobraźnię, dlatego byłem też przerażony ilością rejestracji SR i SWD na parkingu. W głowie nuciłem sobie tekst piosenki Golden Life napisanej na inną okoliczność: "Siedzimy czekamy będzie dobrze, sobie radę damy będzie dobrze". Byłem skonfundowany tym, że znajomi udają, że mnie nie ma. Refleksja o tym, jakby wyglądał dialog nadeszła później. Pomyślałem też, że "jak to u nas" nie dba się właściwie o informację, pomimo pięknych tekstów w gablotach. Nie dba się o aspekty psychologiczne, brak nawet łagodnej muzyki w tle. I wiedziałem, że muszę napisać ten tekst, ponieważ nikt nie edukuje, nie przygotowuje nas na taką okoliczność. Wiem, bo widziałem także reakcję na diagnozę brzmiącą "to jest rak". Fragment tekstu, który może się wydać wulgarny, jest celowy. Z tego co wiem największą śmiertelność w Rybniku ma rak jelita grubego mężczyzn. Śląska dupowatość i wstyd, który zabija. Pomyślcie chłopy o tym!

 

Życie ma to do siebie, że zawsze przychodzi słońce, nastaje wiosna i przylatują jaskółki. Za chwilę będzie pięknie.

 

Piotr Masłowski, zastępca prezydenta miasta Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny

 

Komentarze

Dodaj komentarz