Marian Szlapański uhonorowany Medalem za Zasługi dla Raciborza / Magdalena Matusik/Adventure Media
Marian Szlapański uhonorowany Medalem za Zasługi dla Raciborza / Magdalena Matusik/Adventure Media

Porucznik Marian Szlapański był żołnierzem Okręgu Lwowskiego Armii Krajowej „Warta”. Po wojnie zamieszkał w Raciborzu. Swoja działalność w AK ujawnił dopiero w latach 80. po upadku komunizmu w Polsce.

Ireneusz Stajer
Ma 92 lat, ale doskonale pamięta czasy, kiedy walczył o niepodległość kraju i byt dla swojej rodziny. Marian Szlapański jest żołnierzem niezłomnym, który już jako 17-latek poznał brutalne oblicze wojny. Mimo okrucieństwa jakie go spotkało pozostał wierny swoim ideałom. Bóg, Honor, Ojczyzna to nie cytat z podręcznika szkolnego, a jego dewiza na życie.

Mieszka sam w skromnym mieszkaniu nieopodal rynku w Raciborzu, ale często odwiedza go rodzina i przyjaciele. Mimo sędziwego wieku, zawsze chętnie przyjmuje gości i przy kubku gorącej herbaty opowiada o swoim życiu, rodzinie oraz jarzmie wojny, które doświadczył. Z szuflad wyjmuje pudełka z fotografiami i wraca do czasu swojej młodości. Nie są to łatwe i miłe wspomnienia, ale pan Marian chce o nich mówić, aby jak twierdzi, nie zatrzeć śladów prawdziwej historii. Ku pamięci żołnierzy Armii Krajowej, której de facto jest częścią, powołał w szkołach Koła Przyjaciół AK. Do niedawna żywo uczestniczył w ich spotkaniach. Od 2006 roku jest prezesem Śląskiego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Raciborzu.

Ochraniali wioski przed UPA
Pochodzi z malowniczej miejscowości Żółkiew, która leży na dzisiejszych terenach Ukrainy w obwodzie lwowskim. Urodził się 5 marca 1926 roku. Kiedy wybuchła druga wojna światowa miał więc 13. W wieku 17 lat wstąpił do Armii Krajowej i przyjął pseudonim „Orzeł”.

-Walczył w 1. Oddziale Leśnym Partyzanckim 19. Pułku Piechoty pod komendą Onufrego „Popiela” Kuźniara, następnie w 4. Kompanii 19. Pułku Armii Krajowej pod dowództwem porucznika Juliana „Godziembo” Bistronia. Był żołnierzem Okręgu Lwowskiego Armii Krajowej „Warta”, którym dowodził pułkownik Franciszek „Topór” Rekucki. W lipcu 1944 roku awansowany na stopień kaprala – wylicza Magdalena Pordzik, która wraz z obecnym wicedyrektorem Szkoły Podstawowej nr 15 Dariuszem Malinowskim przygotowała prezentację o Marianie Szlapańskim.

19 Pułk AK liczył przed akcją „Burza” 160 żołnierzy. 22 maja 1944 roku stoczył bitwę z Ukraińska Armię Powstańczą o Narol. Później uczestniczył w ramach „Burzy” w działaniach przeciwko Niemcom w rejonie Bełżca i Tomaszowa Lubelskiego. Jak podają autorzy książki „Żołnierze wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku wydanie uzupełnione i poprawione” (Warszawa 2002), zgrupowanie „Warta” było w zasadzie przygotowane do ewentualnej odsieczy Lwowowi, gdyby miasto to ostatecznie zostało przyznane Polsce (ciągle łudzono się, że tak będzie) a Ukraińcy mimo wszystko próbowali go opanować. Ochraniano też wsie polskie przed UPA, staczając także utarczki z wojskami sowieckimi.
Wyjazd na zachód

Po rozwiązaniu organizacji „Nie”, kontynuatorki AK, z końcem sierpnia 1945 roku zakopano archiwum „Warty” w jednym z domów w Gniewczynie Łańcuckiej. Tam też odnaleziono je w 1995 roku, gdy jeszcze żył ostatni z uczestników tej akcji. Żołnierze „Warty” zaczęli grupkami przenosić się na zachodnie tereny Dolnego Śląska oraz do innych regionów kraju.

Po wojnie Marian Szlapański starał się żyć normalnie. Próbował najpierw w Gdańsku. Ze względu jednak na swoje poglądy polityczne nie mógł znaleźć tam mieszkania. Wyjechał więc na drugi kraniec Polski. Początkowo pracował w przedsiębiorstwie budowlanym w Głubczycach. W 1951 roku zamieszkał w Raciborzu.

Zatrudnił się w dopiero co otwartym punkcie banku PKO, do której poszukiwano pracowników. Pan Marian nadawał się doskonale, bo miał kierunkowe wykształcenie.

-Pamiętam swój pierwszy dzień w pracy. Placówka mieściła się w budynku Narodowego Banku Polskiego przy ulicy Drzymały (dziś urząd skarbowy). Dali mi maleńkie pomieszczenie na piętrze, gdzie ledwo zmieściło się biurko i krzesło. Moim zadaniem, jako inspektora, było przekonywanie ludzi do zakładania książeczek oszczędnościowych. Było to niezwykle trudne, ponieważ nie ufano bankom, ludzie woleli swoje pieniądze trzymać przy sobie. Spowodowała to wojna – wspomina żołnierz niezłomny.

Zrujnowane miasto
Miasto było w ruinie. Ulica Mickiewicza, Plac Długosza i inne wyglądały tak samo jak zniszczone przez wojnę Gdańsk czy Warszawę. - Cóż było robić, nie zastanawiając się chwyciłem za łopatę i na równo z innymi pracowałem przy odbudowie miasta. Wśród gruzu znalazłem bankowe kasy pancerne, które niestety nie nadawały się do niczego, choć początkowo myślałem, że przydadzą się w mojej ówczesnej pracy – opowiada 92-latek.

W banku do jego obowiązków należało kontaktowanie się z zakładami pracy, organizacjami społecznymi, radami narodowymi, by pomagały w akcji przekonywania ludzi do oszczędzania. -Zakładałem kasy młodzieżowe, wizytowałem urzędy pocztowe i w ten sposób rozszerzaliśmy informacje o naszej ofercie – wymienia pan Marian.

W 1954 roku zorganizował pierwszy oddział PKO w województwie opolskim, do którego należał wówczas Racibórz, został jego kierownikiem. Dwa lata później (paradoksalnie w czasach po stalinowskiej odwilży) stracił pracy. Powodem była odmowa wstąpienia do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jednakże w tym samym roku przywrócono go na to samo stanowisko.

Ubogi bankier
Mimo swojego trudu, poświęcenia dla ówczesnej władzy, Marian Szlapański nadal był wrogiem publicznym. Zasady, które wyznawał mocno odbijały się na jego rodzinie. Ale tak wychowywał swoje dzieci (ma ich czworo), że żadne nie miało do niego pretensji.

-Mieszkaliśmy w bardzo złych warunkach. Przydzielono nam jeden niewielki pokój z kuchnią w kamienicy przy ulicy Czekoladowej, gdzie pod nami znajdowała się waflarnia. Suche powietrze powodowało, że często mieliśmy problemy z oddychaniem. Wytrzymaliśmy. W końcu przydzielono nam nieco większe mieszkanie przy ulicy Staszica. Te jednak wymagało remontu, a pracownicy banków wówczas zarabiali niewiele, więc w tajemnicy przed rodzinom dorabiałem przy rozładunku wagonów z węglem - przyznaje żołnierz niezłomny.

Pan Marian był cenionym pracownikiem, więc nie raz proponowano mu lepiej płatne stanowiska pracy. Otrzymał nawet propozycję objęcia stanowiska dyrektora oddziału miejskiego w Opolu. Podziękował za propozycję, bo nie chciał, by ktoś przez niego stracił pracę. Od tzw. układów trzymał się z daleka. Był wierny swoim zasadom i przekonaniom.

-Ojciec zawsze mi powtarzał, nie rób krzywdy drugiemu, bądź uczciwy, a będzie ci dobrze. Do dzisiaj pamiętam te słowa i powtarzam swoim dzieciom. Było nam ciężko, kiedy inni zajadali się wędlinami, my nie mieliśmy czasem na margarynę i chleb, ale kochaliśmy się i to pozwoliło nam przetrwać - mówi z przekonaniem.

Świetny fachowiec
Później sytuacja materialna rodziny uległa poprawie. W latach 1957-1978 Marian Szlapański zajmował stanowisko dyrektora PKO w Raciborzu, a od 1978 roku aż do przejścia na emeryturę w 1991 zastępcy dyrektora Banku Narodowego w tym mieście

Z biegiem lat oddział rozszerzał swoją działalność. -Udzieliliśmy setek kredytów na budownictwo mieszkaniowe i remonty. Zakładaliśmy książeczki oszczędnościowe na zakup „małego fiata” i ajencje PKO w zakładach pracy. W 1987 roku zatrudnialiśmy już ponad 30 ludzi i byliśmy jednym z najlepszych oddziałów na Opolszczyźnie, a potem nawet w województwie katowickim – podkreśla raciborzanin. Kiedy powstał oddział w sąsiednich Głubczycach, przeszkolił wówczas jego kadrę łącznie z prezesem.

Nie działał dla zaszczytów
Nikt nie znał akowskiej przeszłości pana Mariana. Ujawnił się dopiero w latach 90, po upadku komunizmu w Polsce. Był inicjatorem, jednym z czterech, założenia Śląskiego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Raciborzu. W latach 1990-2006 pełnił funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej, a od 2006 roku jest prezesem ŚZŻAK w tym mieście.
W 2000 roku decyzją Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej awansowany na stopień podporucznika, a osiem lat później decyzją ministra obrony narodowej został porucznikiem.
Otrzymał ordery: odznakę „Akcji Burza”, Krzyż Armii Krajowej, Krzyż Wolności i Niepodległości Polski, Krzyż Partyzancki, Medal Pro Memoria, Weteran Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny
-Nie zależało mi na tych nagrodach, chciałem niepodległej Polski. Z wiarą i nadzieją o nią walczyliśmy. Moim drogowskazem były Bóg, Honor, Ojczyzna. Chciałem, aby społeczeństwo wzięło sobie te idee do serca - tłumaczył porucznik Marian Szlapański, którego podczas uroczystej sesji z okazji 800-lecia miasta uhonorowano medalem za Zasługi dla Raciborza.

1

Komentarze

  • neutralny nie smaczne 21 kwietnia 2018 10:43Jak bankowiec zostal ormowcem i szpiclem to musicie opisac.

Dodaj komentarz