Skoczka ściągnęli z drzewa strażacy / Ireneusz Stajer
Skoczka ściągnęli z drzewa strażacy / Ireneusz Stajer

To był jego pierwszy skok w życiu. 17-letni drugoklasista z liceum nie spodziewał się chyba, że otrze się o śmierć. Młodziutki spadochroniarz wylądował bowiem na wierzchołku sosny w lesie nieopodal żorskiej obwodnicy. Z drzewa zdjęli go dopiero strażacy z grupy wysokościowej z Radzionkowa.


Do zdarzenia doszło dziś wczesnym popołudniem. Na lotnisku Aeroklubu ROW grupa uczniów z klas wojskowych liceum w Gliwicach miała kurs spadochronowy, prowadzony przez prywatną firmę. Najpierw były zajęcia teoretyczne, a potem część praktyczna – lot czteroosobowym samolotem cesna z pilotem i instruktorem oraz swój pierwszy skok na spadochronie.
- Młodzież dowiedziała się jakich sytuacji może spodziewać się w powietrzu. Miała też wiedzę o działaniu sprzętu. Emocje są już w samolocie. 12 osób skoczyło ze standardowej wysokości jednego kilometra. Prawie wszyscy bez problemu, zgodnie z planem, wylądowali na płycie lotniska. Jednego z chłopaków zniosło jednak w bok. Miał szczęście w nieszczęściu, bo osiadł na wierzchołku drzewa – mówi Sebastian Laskowski, nauczyciel wychowania fizycznego i opiekun grupy z Gliwic. Jak dodaje, firma organizująca kurs ma wszystkie pozwolenia i doświadczenie.


Strażacy z Żor rozstawili na dole skokochron, który jest skuteczny do wysokości 16 metrów. 17-latek tkwił jednak przyczepiony do spadochrony na wysokości około 25 metrów. Zgodnie z przepisami nie mógł sam uwolnić się z pasów umocowanych do czaszy materiału. Musiał cierpliwie czekać na nadejście pomocy. W akcji ratowniczej brali udział również strażacy z Rybnika, na miejscu była karetka pogotowia z ratownikami medycznymi i dwa radiowozy policji.


Nauczyciele z dołu co chwile pytali chłopaka, czy wszystko w porządku. Nie odniósł obrażeń, ale był bardzo zmęczony i przejęty całą sytuacją. Przy mocniejszych powiewach wiatru, kołysało wątła i długą sosną. Wreszcie w górę ruszyli strażacy. Po kilkunastu minutach jeden z nich dotarł na wierzchołek. Ubrał licealistę w specjalne siedzisko i powoli ruszyli w dół. Tym razem na szczęście obyło się bez niespodzianek. Wyczerpany skoczek zdołał nam powiedzieć, ze czuje się dobrze. W asyście strażaków i ratowników medycznych oraz swoich nauczycieli poszedł o własnych siłach do ambulansu.
-Spotkaliśmy się z nietypową sytuacją. Prawdopodobnie doszło do pomylenia chłopców, którzy mieli skakać. Musimy to jeszcze wyjaśnić – dopowiada Sebastian Laskowski.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • grzegorz emeryt 17 -latek na drzewie. 25 kwietnia 2018 19:45Opiekun mówi ,że prawdopodobnie doszło do pomylenia chłopców.Jak można pomylić się wśród 12 chłopców i wsadzić do samolotu innego ,który miał nie skakać .Czy ten opiekun ma rozum w głowie czy już siano ?.

Dodaj komentarz