To miał ich być azyl, piękny dom z dala od miejskiego zgiełku na urokliwej działce w Pstrążnej w gminie Lyski. Pani Agata i jej mąż Michał urządzili po swojemu, wkładając w to całe serce, dopieszczając każdy detal. Razem malowali pokoje dla dzieci, dla dwuletniego synka Szczepana przygotowali pokój w stylu indiańskim, dla nienarodzonej jeszcze córeczki wystrój dla małej księżniczki z górskimi motywami, które oboje z mężem również kochają.
Przygotowali już nawet plac zabaw. Opuścili zajmowane do tej pory mieszkanie. Cały swój dobytek przewieźli do nowego domu. Meble, lodówkę, telewizor, komputer i inne sprzęty, ubrania dla dzieci. Sami przenieśli się do rodziców, do Rybnika. Tylko na chwilę. Na dwa, góra trzy tygodnie. Żeby dom przeszedł wszystkie odbiory.
- Za 1,5 miesiąca rodzę. Plan był taki, że prosto ze szpitala wprowadzamy się już do nowego domu – opowiada pani Agata.
Ich plany legły w gruzach w sobotę o świcie. Przed godziną 5 doszło do pożaru. Byli wtedy pod Lublinem, u rodziny. Ogień zauważyła kobieta, która rozwozi gazety. Zatrzymała się i pobiegła do najbliższych sąsiadów pani Agaty i pana Michała.
- My o tym, co się stało, dowiedzieliśmy się przed godziną 7. Natychmiast spakowaliśmy się i wracaliśmy. W samochodzie oglądaliśmy zdjęcia, które wysłali nam sąsiedzi. Zastanawialiśmy się, co można z tego uratować, myśleliśmy już o wypożyczeniu busa, żeby coś zabrać i przewieźć w inne miejsce. Już w domu okazało się, że to nie ma sensu. Bo wszystko jest albo spalone doszczętnie, albo nadpalone, albo zalane... – opowiada pani Agata.
Część ubranek dla nienarodzonej córeczki w poniedziałek suszyła się na dworze, po kolejnym już praniu.
Sąsiedzi już zaoferowali pomoc przy rozbiórce. Firma, która stawiała dom, zadeklarowała, że jest w stanie szybko postawić go na nowo. Rodzina dziękuje opatrzności za to, że do pożaru doszło teraz, a nie w czasie, kiedy by już w tym domu mieszkali. Strażacy nie zostawili wątpliwości. Gdyby byli w środku, nie obudziliby się.
Na miejscu byli przedstawiciele gminy Lyski. - Wydaliśmy folie do zabezpieczenia domu, zorganizowaliśmy strażaków do pomocy, jeśli będą czegoś potrzebowali, czy ludzi, czy narzędzi, to jesteśmy do dyspozycji – powiedział nam Krzysztof Mrozek, specjalista ds. bhp w gminie Lyski.
Kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Lyskach Władysław Szwed przyznał jednak, że sytuacja jest trudna, bo rodzina nie była jeszcze w gminie Lyski zameldowana. - Wydarzyło się nieszczęście. Rozeznajemy z prawnikiem, jak możemy pomóc. Jedno mogę zapewnić. Ci ludzie nie zostaną bez pomocy. Bo pomoc społeczna obowiązuje w całej Polsce, i w Lyskach, i w tej gminie, w której oni mieszkają. Na dziś mają gdzie mieszkać, mają dach nad głową, nie trzeba im organizować hotelu, zapewniać posiłku – powiedział nam Władysław Szwed.
Rybnicka straż pożarna poinformowała, że akcja gaśnicza trwała ponad cztery godziny. Straty wstępnie oszacowano na około 500 tysięcy złotych. Prawdopodobną przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej.
Możemy pomóc!
Każdy może wspomóc rodzinę, wpłacając jakąkolwiek kwotę na numer konta Agaty Luks: 62 1240 4230 1111 0010 3979 3891.
Komentarze