Ireneusz Stajer
Od wiaduktu na ulicy Żorskiej w Gotartowicach do lotniska zbudowano trzy pasy chyba po to, żeby policja mogła nakładać mandaty za przekroczenie prędkości – zastanawiają się kierowcy. Przepisowo można tu jechać najwyżej 50 kilometrów na godzinę. Bo cały ten odcinek zaliczono do terenu zabudowanego, choć po lewej jest las, a z prawej rośnie trawa, gdzie startują i lądują samoloty.
Tymczasem na wysokości Aeroklubu ROW często stoi drogówka. Radar wyłapuje kierowców, którzy mocniej nacisnęli pedał gazu. Zmotoryzowani czują się tu bezpiecznie. Do wyprzedzania jadących wolniej zachęca szeroka, równa jak stół, wewnętrzna część szosy w kierunku Żor. Jednak na widok „suszarki” jedni gwałtownie zwalniają, inni wycofują się na zewnętrzny pas ruchu.
-Takie manewry są niebezpieczne. Lepiej wyprzedzić bez nerwów na większej prędkości niż hamować i zajeżdżać komuś drogę – twierdzi kierowca z Rybnika. Mundurowy wyłapuje tych, którzy pojechali za szybko. Wypisuje mandat i punkty karne.
Nie wiadomo do kogo kierować pretensje. Do policjanta? Zarządcy drogi, a może tego, który zaprojektował trzy pasy? -Zapewne po to, by kierowcy mogli bezpiecznie wyprzedzać maruderów. Zrobimy to w tym miejscu najwyżej z furmanką albo elką. Budując trzy pasy, chyba zmarnowano publiczne pieniądze – ironizuje rybniczanin.
Do tematu wrócimy w środowych „Nowinach”.
Komentarze