Elżbieta Grymel
Elżbieta Grymel

Zatrzymał się więc na chwilę w przydrożnym zajeździe, żeby wypić kawę i od razu poczuł się lepiej. Zdawał sobie sprawę, że musi zwiększyć tempo podróży, jeżeli ma zdążyć na wieczorną mszę, zwłaszcza, że po drodze musiał jeszcze „zahaczyć” o dom rodzinny, gdyż znajomy rolnik spod Poznania wręczył mu mały prezent dla jego rodziców.
Już nieco podenerwowany przejechał dalsze sto kilometrów, ale kiedy stwierdził, że miejscowość P. minął o zaplanowanym czasie, lekko się rozluźnił i wtedy przyszło to najgorsze. Musiał się zdrzemnąć wbrew woli, bo nagle usłyszał dzwonek swojej, jak na owe czasy „wypasionej” komórki, a potem poczuł jak jego samochód o coś się ociera! Zdążył odbić kierownicą nieco w lewo i po kilkudziesięciu metrach zatrzymał się na poboczu. Obok niego zatrzymał się też inny samochód jadący tuż za nim.
– Żyjesz chłopie? – padło pytanie. – Wiesz, że skosiłeś słupek kilometrowy?
Kiedy Piotr trochę ochłonął, wraz z kierowcą drugiego samochodu wrócił na miejsce wypadku, żeby zobaczyć, czy nie zrobił komuś krzywdy. Na szczęście nikomu nic się złego nie stało, bo pobocze było puste, tylko słupek oznaczający kilometry był lekko przechylony. Zanim młody ksiądz ruszył w dalszą drogę, zaczął się zastanawiać, kto mógł do niego dzwonić i komu zawdzięcza ocalenie życia, ale w swojej komórce w rejestrach rozmów niczego nie znalazł. Ponieważ sprawa nie dawała mu spokoju, więc zadzwonił najpierw pod Poznań, sądząc, że być może o czymś zapomniał, potem do kolegi, którego odwiedził i do rodziców, których zamierzał odwiedzić jeszcze tego dnia, ale żadna z wymienionych osób do niego nie dzwoniła. Pozostał jeszcze jego proboszcz, ale on też z nim się nie kontaktował.
Któż więc to był? Z tamtego wydarzenia Piotr nie pamiętał nic więcej, oprócz nagłego rozbłysku światła i przeraźliwego dźwięku komórki! Skoro sprawcą tej interwencji nie była żadna z ziemskich istot, to może tak zadziałał jego Anioł Stróż, który uznał, że Piotr jest bardziej potrzebny tej zagubionej młodzieży tu na ziemi, niż w niebie?
Przed laty historię tę ksiądz Piotr opowiedział tylko mnie, ale teraz chętnie i często wspomina ten czas brzemienny w liczne i zaskakujące wydarzenia. Niektóre z nich dla niego samego były pouczające, inne wiele zmieniły w poglądach i życiu jego podopiecznych. Cały czas odnosił wrażenie, że ktoś czuwał nad nim i tą powierzoną mu młodzieżą, bo wtedy wszystko szło prawie jak z płatka, choć czasem pojawiały się też nieoczekiwane przeszkody.
Tamten obóz nad jeziorem jego ówcześni podopieczni wspominają do dziś. Przez dwa pierwsze dni lało jak z cebra i łąka, na której rozbito namioty, zmieniła się w grząskie bagno, a oni nauczyli się pracy zespołowej. Bez szemrania przenieśli obozowisko na wyżej położony teren. Trzeciego dnia nad jeziorem pojawiła się tęcza i przestało padać. Przed nimi było jeszcze pięć dni biwakowania, najwspanialszego na świecie! A wydarzyło się to wszystko dzięki garstce ludzi dobrej woli i może jeszcze dzięki czyjejś nadprzyrodzonej interwencji.

PS. W naszym pojęciu „anioły” to istoty duchowe, młodzieńcy z białymi skrzydłami, które czasem odwiedzają nasz świat z ważnych powodów, ale moim zdaniem tu na miejscu istnieją też „anioły ziemskie”, takie bez skrzydeł i aureoli, zwyczajne, ludzkie. To ci wszyscy, którym leży na sercu dobro drugiego człowieka.

1

Komentarze

  • henryka cudowna pobudka 27 lipca 2018 16:12mocno wierzę w ten sygnał. Mam problemy z sercem i zawsze gdy ono wymaga pomocy budzi mnie mój anioł stróż. Jest to dzwonek lub pukanie do drzwi, jakiś wspaniały dźwięk albo wołanie mnie po imieniu.,

Dodaj komentarz