W historii Żor, a chyba nawet Polski nie zdarzył się drugi taki przypadek. Wśród osób zgłoszonych przez PiS do rady miasta znalazła się osoba, która podała nieprawdę w oświadczeniu lustracyjnym. Jego kandydaturę odrzuciła komisja wyborcza.
Miejska komisja wyborcza nie zarejestrowała jednego z kandydatów Prawa i Sprawiedliwości do lokalnego samorządu. Okazało się bowiem, że mężczyzna jest kłamcą lustracyjnym, skazanym w zeszłym roku prawomocnym wyrokiem przez Sąd Okręgowy w Gliwicach. Cztery lata temu startował w wyborach samorządowych do Sejmiku Śląskiego z listy innego ugrupowania. Teraz chciał dostać się do rady miasta z okręgu pierwszego, obejmującego Śródmieście, Kleszczów, Kleszczówkę, Baranowice i Osiny. Oznacza to, że PiS będzie miał tu o jednego kandydata mniej.
-To osoba aktywna zawodowo, znana w swoim środowisku. Niestety, okazała się kłamcą lustracyjnym. Niedoszły kandydat wypełnił oświadczenie, że ma prawo wybieralności, co było nieprawdą. Powiem krótko, zaszkodził nam – mówi Daniel Wawrzyczek, przewodniczący żorskiego PiS. Wiadomo, że mężczyzna zgłosił się sam, mocno zabiegał, by dostać się na listę. Wykazywał się wręcz nad aktywnością. Nie należał do Prawa i Sprawiedliwości. Komitet wyborczy sprawdził w IPN kilku kandydatów, którzy wystartują w wyborach pierwszy raz. Nie zweryfikowano, niestety, prawdomówności pana, który jest kłamcą lustracyjnym.
-Nie wiem na co liczył. Jestem bardzo zdziwiony jego zachowaniem. Jako były działacz opozycji demokratycznej, dostałem za zasługi dla Polski Krzyż Wolności i Solidarności. Nie przyszłoby mi do głowy, że można zrobić taką rzecz... Zastanawiam się, czy to nie była prowokacja, ale nie mam na to żadnych dowodów. Nie mogę powiedzieć kategorycznie - podkreśla zszokowany szef żorskich struktur partii.
Jak dodaje, na listę przyjęto go w dobrej wierze. -Podejrzewam, że wziąłby go każdy komitet. To człowiek o ugruntowanej pozycji zawodowej i społecznej – mówi Wawrzyczek. Władze PiS prawdopodobnie zajmą się sprawą, ale dopiero po wyborach. -Obecnie nie mamy na to czasu – kwituje szef lokalnych struktur. Trzeba wyjaśnić, jak doszło do takiej sytuacji.
-Nigdy nie byłem sprzedawczykiem ani esbekiem. W latach 1982 - 1984 byłem w Wojskowej Służbie Wewnętrznej, zajmującej się kontrwywiadem wojskowym i bezpieczeństwem polskich sił zbrojnych, co jednak później podlegało wpisaniu do oświadczenia lustracyjnego. Nie zrobiłem tego i to był mój kardynalny błąd. Na tej podstawie zostałem skazany przez sąd - powiedział nam Henryk Brol. Dodaje, że nie posiada postanowienia w swojej sprawie, bo nie zwrócił się do Temidy o jego wydanie. -Wiem, że dostałem zakaz dwóch lub trzech lat kandydowania do organów samorządowych. Nie pamiętałem jednak, kiedy zostałem skazany, w 2015, a może w 2017 roku. Pomyliłem terminy, więc sądziłem, że już mogę kandydować - twierdzi niedoszły kandydat na radnego, który szefuje jednemu z lokalnych górniczych związków zawodowych. Zapewnia, że nie jest prowokatorem i nie chciał zaszkodzić partii, a tylko popełnił błąd.
Do tematu wrócimy w środowych "Nowinach"
Komentarze