Pomóżmy uratować małe słonko z onko. Martynka cierpi i potrzebuje naszej pomocy

W niedzielę wieczorem 4-letnia Martynka Kaczmarek z Chwałowic czule pożegnała się za swoim malutkim braciszkiem Maksem. Poleżeli chwilę razem w łóżeczku, pomachali nóżkami. Kilka godzin później dziewczynka była już w katowickim szpitalu na oddziale onkologicznym dla dzieci. Dostaje kolejną serię chemii. Nie wiadomo, kiedy znów będzie mogła przyjechać do domu, pobawić się z braciszkiem.

- To kolejna dawka chemioterapii, którą Martynka musi dostać. W ten sposób córka będzie leczona dopóki nie uda nam się zebrać na pobyt i leczenie w niemieckiej klinice. Najgorsze jest to, że ona nie jest świadoma choroby... Nie wie, że nie może pewnych rzeczy robić, pyta nas: dlaczego muszę iść do szpitala, skoro nie mam kataru, nie kaszlę... - mówi pani Emilia, mama dziewczynki.

A pieniędzy na to, by oddział onkologiczny przestał być domem Martynki potrzeba naprawdę dużo... 1,6 mln zł to kwota nieosiągalna dla żadnej, przeciętnej, polskiej rodziny.

Ale od początku. Uporządkowane dotąd życie rodziny Kaczmarków legło w gruzach dokładnie 26 marca tego roku. - Martynka od jakiegoś czasu źle się czuła. To była wiosna, czas infekcji, pierwszy rok córeczki w przedszkolu. Ciągłe przeziębienia – to jednak normalne u przedszkolaków, prawda? Potem zaostrzenie objawów: stan grypopodobny, gorączka, ból brzuszka, ból nóżek. Kolejne leki nie pomagały. Wynik morfologii krwi i badanie, które wykazało znacznie powiększoną wątrobę – wtedy zaczęło do nas docierać, że jest bardzo źle. 26 marca byliśmy w szpitalu w Rybniku, dzień później już na Oddziale Onkologii, Hematologii i Chemioterapii w Katowicach - wspominają rodzice dziewczynki.

Diagnoza była jak wyrok. - Dowiedzieliśmy się, że nasza mała córeczka umiera. Na wątrobie był guz o wielkości 10 centymetrów. Na nadnerczu guz 5-centymetrowy. Przerzuty do płuc, kości i szpiku w najwyższym stopniu zaawansowania. Neuroblastoma, nowotwór bardzo agresywny, śmiertelnie niebezpieczny. Zabójca małych dzieci. Większość nie ma skończonych nawet dwóch lat. Połowa zaatakowanych przez niego małych pacjentów umiera - mówią rodzice.

Ojciec dziewczynki, pan Michał, zamieszkał z małą w szpitalu. Mama była wówczas w drugiej ciąży, zagrożonej. Córkę odwiedzała w każdej możliwej chwili. - Martynka przeszła osiem cykli chemii, potem dwa kolejne, jeszcze bardziej agresywne. Straciła włoski, płakała, nie spała, nie jadła. Przeżywaliśmy to razem z nią, ten strach i ból. Dni odmierzały tylko kolejne cykle chemii, a każdemu towarzyszyła nadzieja, że się uda, że Martynka wyzdrowieje. Nie udało się. Usunięto guz nadnercza, ale w wątrobie jest wciąż rak, zmiana jest nieoperacyjna. Szpik jeszcze do niedawna był czysty, ale wciąż są zmiany w kościach. Choroba wycofała się w niektórych miejscach, w innych wciąż postępuje - mówią rodzice.

Ratunkiem, dla 4-latki, która uwielbia kolor zielony, lubi się przebierać bawić, jak każdy dzieciak w jej wieku, jest leczenie w odległej klinice w Greifswaldzie. Tylko tam leczą się dzieci w najbardziej zaawansowanym stadium neuroblastomy, gdzie stosuje się terapię łączoną – chemioterapię połączoną z immunoterapią ANTY-GD2. U nas ta terapia jest niedostępna.

- Podczas jednej z konsultacji dostaliśmy namiar na tę klinikę. Wysłaliśmy im wszystkie potrzebne dokumenty, historię choroby i otrzymaliśmy kosztorys leczenia - mówi Emilia Kaczmarek.

To kwota ponad 1,5 mln zł. Na tyle wyceniono życie 4-letniej dziewczynki z Chwałowic. - Jeśli uda się powstrzymać postęp choroby, jeśli zmiany w wątrobie się zmniejszą, jest nadzieja na operację, a wtedy Martynka może żyć i być zdrowa... Nie mamy złudzeń, neuroblastoma to rak, który zabija i wraca, ale mamy też wiarę, która trzyma nas przy życiu, że nasza córeczka będzie żyć. Nie planujemy przyszłość, modlimy się tylko o każdy kolejny dzień, spędzony razem. Modlimy się też i prosimy o cud, aby udało się zebrać pieniądze, abyśmy byli w Greifswaldzie jak najszybciej - mówią rodzice dziewczynki.

Jak pomóc?

9 listopada w Domu Kultury w Chwałowicach odbędzie się koncert, z którego dochód przeznaczony zostanie na leczenie dziewczynki. Początek o godzinie 18. W internecie, na portalu społecznościowym Facebook śledzić można nie tylko informacje na temat leczenia dziewczynki, ale przede wszystkim wziąć udział w licytacjach przeróżnych przedmiotów - od voucherów, przez stroiki, meble, zegarki, po gadżety znanych sportowców. Cały dochód ze sprzedaży przedmiotów zasila konto Martynki. W wyszukiwarce na fb trzeba tylko wpisać hasło"Martynka Kaczmarek - Nasz Mały Wielki CUD kontra Neuroblastoma". Wszystkie informacje na temat jej choroby i walki znajdziecie także na stronie siepomaga.pl (tam też można dokonać przelewu). Aby wesprzeć dzielną 4-latkę, można także wysłać sms pod numer 72365 o treści S13657.

Galeria

Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz