Trzeba zwrócić uwagę, że był to czas krytyczny dla Polski, czas podejmowania decyzji. Staliśmy na rozdrożu nie mając pewności, czy komuniści oddadzą władzę i czy nie dojdzie do rozlewu krwi. Nikt wtedy nie wiedział, jak potoczy się przyszłość. Podobnie jest dzisiaj na kilka miesięcy przed wyborami europejskimi i parlamentarnymi. Będziemy musieli określić, czy idziemy w stronę modelu wschodniego – gdzie rządzą jednoosobowo silne jednostki, a aparat państwa kontroluje wszelkie dziedziny życia, czy też kontynuujemy model zachodni – z pewnością nie idealny, ale oparty na wolności obywateli, trójpodziale władzy, samorządności, decentralizacji i budowie społeczeństwa obywatelskiego. Trzydzieści lat temu Polacy wybrali tę drugą opcję, a później ją potwierdzali wstępując do NATO i głosując w referendum za członkostwem Polski w Unii Europejskiej. Chcieliśmy gospodarki opartej na wolnym rynku i stworzenia systemu prawnego opartego na standardach europejskich.
Dziedzictwo Solidarności, jak wskazują badania jest niezwykle ważne dla Polaków. Buduje ono naszą tożsamość i dumę z dotychczasowych osiągnięć wolnej i niepodległej Polski. Paradoksalnie o naszych sukcesach na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat lepiej mówią media i społeczeństwo zachodnie, niż my sami. Nasza codzienna rzeczywistość to nieustanne konflikty, waśnie i spory. Najgorsze, że niektórzy wykorzystując fakt rządzenia, wbrew faktom próbują pisać historię na nowo i narzucić jedną słuszną partyjną narrację. Polska skrajna prawica próbuje w Polsce podważać rolę okrągłego stołu, nazywa go nierzadko zdradą narodową przemilczając fakt, że w tych rozmowach uczestniczył ś.p. Lech Kaczyński, a drugiego Lecha zestawia z reżimem komunistycznym zapominając, że po 1976 roku zerwał on z jakąkolwiek współpracę i po tym okresie poprowadził "Solidarność" do zwycięstwa.
Nie wiem też, czemu mają służyć decyzje władz związku zawodowego "Solidarność" o nagłym wyjściu z Rady Historycznej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, które jest przecież pomnikiem tamtych wydarzeń. Miałem tę przyjemność być w Centrum dwukrotnie, widziałem na wystawie Annę Walentynowicz, Lecha Wałęsę, Lecha Kaczyńskiego, Waldemara Frasyniuka i wiele innych postaci, stojących dziś po różnej stronie barykady. Świat nie był wtedy czarno-biały, ale czas pokazał, że bezkrwawa rewolucja i okrągły stół przyniósł wymierne korzyści dla naszego kraju, który wykorzystał swoją szansę i wrócił do głównego nurtu europejskiego.
Dlatego 4 czerwca powinien być naszym wspólnym świętem wolności i solidarności. Być może potrzeba nam dziś kolejnego okrągłego stołu, opartego na dialogu i wsłuchaniu się w argumenty drugiej strony, dialogu, którego konsekwencją będzie kompromis łączący różne środowiska w duchu proeuropejskim i prodemokratycznym. Czy Państwa zdaniem jest to w ogóle możliwe?
Marek Krząkała, poseł Platformy Obywatelskiej z Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze