Hrabia Ugolino i Maćko Borkowic cz. 1

W społecznym mniemaniu zapewne jeden jak i drugi na solidną karę zasłużył, ale współczesny czytelnik zadaje sobie pytanie: czy musiała ona być aż tak okrutna? Zapewne istniało wtedy wiele innych dotkliwych kar, ale tylko w tym jednym przypadku skazujący mógł być pewny całkowitego zwycięstwa!
Hrabia Ugolino żył jak już wspomniałam w wieku XIII. Był władcą Pizy, miasta słynącego z krzywej wieży, leżącego na terenie współczesnych Włoch. Wspomina się go jako człowieka okrutnego, bo bezwzględnie rozprawiał się ze swoimi przeciwnikami . Kazał uśmiercić nawet swego bratanka, który był jednocześnie krewnym miejscowego arcybiskupa Ruggieri Ubaldiniego. Już wcześniej dochodziło do konfliktów między tymi dwoma wielmożami, ale śmierć hrabiowskiego bratanka przebrała miarę! Jak twierdzą niektórzy historycy, to za przyzwoleniem (a może nawet za podpuszczeniem) arcybiskupa, lud Pizy wystąpił przeciw tyranowi i strącił go z tronu. Wtedy arcybiskup wydał wyrok na cały ród Gerardesca. Kazał hrabiego Ugolina, jego dzieci i wnuki zamknąć w lochu głodowym pod swoim pałacem. Dla współczesnych przerażający jest fakt, że tak postąpił przedstawiciel Kościoła. Ale w tych okrutnych czasach nikt nie myślał o miłosierdziu, nawet dostojnicy kościelni, którzy też byli ludźmi swej równie okrutnej epoki! Zapewne nie dowiedzielibyśmy się o strasznym losie hrabiego, gdyby nie wspomniał o nim Dante Alighieri w swojej „Boskiej Komedii”, a później pisali o nim także pisarze romantyczni. Według legendy najdłużej w lochu przeżył sam Ugolino, bo karmił się ciałami swoich zmarłych wnuków. Jednym słowem średniowieczna makabra, brr!
Historię Maćka Borkowica pamiętałam jeszcze z lekcji historii w szkole podstawowej. Mieliśmy wspaniałego nauczyciela historii, który potrafił zainteresować uczniów tym trudnym przecież przedmiotem. Na prawie każdej lekcji opowiadał nam o jakiś historycznych ciekawostkach związanych z poruszanym tematem. Miał też interesujący sposób odpytywania uczniów. Rzucał jakiś problem i pozwalał nam się swobodnie na ten temat wypowiadać. Odpowiedź, którą uznał za najciekawszą (niekoniecznie najbardziej trafną) nagradzał piątką. Miało nas to nauczyć historycznego myślenia i chyba mu się to udało!
Kiedy prawie dwadzieścia lat temu przejazdem zahaczyliśmy z moim mężem o miejscowość Olsztyn koło Częstochowy, zapragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej. Zagadnięty przeze mnie starszy pan nie miał pojęcia, kim był Maćko Borkowic, ale wiedział , że na olsztyńskim zamku „umorzyli go głodem”. Dodał też zaraz, że być może niesłusznie go ukarano, bo niekiedy ukazuje się osobom, które pozostają wśród ruin na noc i o coś gestem je prosi. Na dowód, że mówi prawdę, przytoczył opowieść swojego ojca.

Ps. Dalsza część tej opowieści do przeczytania za tydzień, zapraszam do lektury!

1

Komentarze

  • Paweł 29 października 2023 16:58Tamte czasy niewiele różnią się od obecnych -co robili Niemcy w obozie Auschwitz@

Dodaj komentarz