W poniedziałek sąd przesłuchał czterech świadków / Ireneusz Stajer
W poniedziałek sąd przesłuchał czterech świadków / Ireneusz Stajer

W poniedziałek, w wodzisławskim sądzie miało zostać przesłuchanych ośmiu świadków. Stawiła się połowa z nich, pozostali z różnych powodów nie mogli być obecni. Sędzia Dawid Kopczyński kontynuował postępowanie dowodowe. Pytania zadawali też prokurator Agnieszka Marcińczyk oraz obrońcy.

Przypomnijmy, że na ławie oskarżonych zasiada sześć osób: Mateusz S, szef Stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, Adrian K., Dorota R., Tomasz R. Krystian Z., Dawid K. Prokuratura zarzuca im przygotowanie oraz udział w 128. urodzinach Adolfa Hitlera. Uroczystość sfilmowali ukrytą kamerą i upublicznili dziennikarze Superwizjera TVN. Na spotkaniu palono flagę ze swastyką, hajlowano i wykrzykiwano "sieg heil".

- O miejscu, gdzie świętowano urodziny Hitlera dowiedziałem się z gazet oraz internetu. Nic nie widziałem i niczego nie słyszałem. Mieszkam daleko od tego miejsca, po drugiej stronie lasu – mówił świadek Ireneusz S., mieszkaniec Marklowic. Jego dom sąsiaduje z kompleksem leśnym, to tam 13 maja 2017 roku ludzie związani ze Stowarzyszeniem Duma i Nowoczesność hucznie obchodzili urodziny Hitlera.

Dodał, że przez las biegnie ścieżka rowerowa, chodzi i biega po nim wielu ludzi. Od strony Marklowic, gdzie mieszka, jest znacznie spokojniej. Nigdy nie widział w tym lesie znaków nazistowskich ani nie słyszał muzyki związanej z faszyzmem.

Nowe okoliczności

Świadek Jacek L. chciał wyłączenia jawności. Ponieważ nie zgodziła się na to prokurator, sąd nie uwzględnił wniosku. Podtrzymał zeznania, składane w katowickiej Delegaturze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuraturze. Przez ponad godzinę mówił o nowych okolicznościach, które zaszły od tamtej pory. - Z mediów dowiedziałem się, że cała ta leśna groteska mogła być inspirowana, a organizator wydarzenia mógł otrzymać 25 tysięcy złotych. Zastanowiło mnie to, że TVN nie udostępnił śledczym kompletnego surowego materiału. Przekazał jedynie reportaż i kilka minut opublikowanych w internecie – mówił Jacek. L.

W pierwszej wersji zeznał, że nie otrzymał od Mateusza S. zaproszenia na urodziny Hitlera. Śledczy ustalili jednak, że tak jak inni dostał na messengera informację o imprezie, gdzie będzie tort i pieczenie kiełbasy. - Odmówiłem, bo miałem zaplanowany wieczór. Nie popieram takich imprez. Gdyby organizatorzy nie powiadomili dziennikarzy, to sprawa nie wyszłaby na światło dzienne. Nie wiem, czy powinienem był wówczas powiadomić organy ścigania... Chcę wystąpić z DiN, bo się skompromitowali. W mojej obecności Mateusz S. nie zachwalał III Rzeszy – podkreślił świadek.

Telewizja zmanipulowała?

Jego zdaniem, TVN zmanipulował fragment reportażu dotyczący festiwalu Orle Gniazdo, tam również pojawiły się nazistowskie symbole. - Fundacja Orle Gniazdo ma dwa nagrania, które zaprzeczają temu, że organizator nie zareagował na incydent. Koncert przerwano i poinformowano, że jeżeli ponownie dojdzie do takiego zachowania, organizator zakończy imprezę. Oba nagrania przesłałem prokuraturze – poinformował Jacek L., który współorganizował rzeczony festiwal.

Jak dodał, nigdy nie słyszał o grupie Polscy Narodowi Socjaliści z Wodzisławia Śląskiego. - Dowiedziałem się tego po raz pierwszy z Superwizjera TVN – stwierdził.

O głównym oskarżonym Mateuszu S. powiedział, że działał w dwóch grupach rekonstrukcji historycznej. - To była pasja jego życia. W reportażu miał na sobie mundur, który nosił podczas rekonstrukcji – zauważył świadek.

Surwiwale na Balatonie

Jego zdaniem, celem DiN jest propagowanie idei patriotycznych, narodowych oraz sportowych. - Nie było afirmacji nazizmu albo innych systemów totalitarnych. Uczestniczyłem w organizowanych przez stowarzyszenie surwiwalach na wodzisławskim Balatonie. Sam robiłem rekonstrukcje historyczne jak np. rozstrzelania Inki. Braliśmy udział w manifestacjach i marszach narodowców – oznajmił Jacek L., z wykształcenia historyk.

Pracę magisterską napisał o wojnie domowej w Hiszpanii w latach 1936 – 1939. Przyznał, że ma mocno prawicowe poglądy. Jest przeciwnikiem m.in. niekontrolowanej migracji oraz aborcji.

Świętowanie urodzin Hitlera nazwał żenującym wydarzeniem w wielu aspektach. - To strata czasu, żeby chować się w lesie i wywieszać swastykę – dodał.

Kontakty ze skinheadami

Po przerwie wyjaśnienia składał Paweł B., który przez trzy lata był sekretarzem DiN. Jego zdaniem, Mateusz S. był blisko ze skinheadami. Świadka nie pociągał ten ruch. Podobnie jak inni twierdzi, że DiN nie propagowała totalitarnego ustroju. Zaproszenie na urodziny Hitlera dostał za pomocą messengera od Mateusza S. - Nie byłem na imprezie, bo nie popieram tego – powiedział w sądzie. Wypisał się z DiN-u, bo nie chce być spostrzegany jako faszysta.

Nie akceptuje również flagi, która pojawiła się w reportażu, z napisem "NS Wodzisław Śl.". Dowiedział się, że należy ona do Mateusza S., a skrót oznacza Narodowi Socjaliści z Wodzisławia Śl.

Czwarty ze świadków, Sławomir P. też otrzymał zaproszenie na urodziny Hitlera. Miał odpowiedzieć, że nie interesują go takie sprawy.

Syn z pasiakiem ojca


W sali pojawił się także Andrzej Prokop z pasiakiem swego ojca Wilhelma – więźnia obozu Auschwitz-Birkenau. - Powinni mu (głównemu oskarżonemu – przyp. red.) dać możliwość dokształcania się w jednoosobowej celi. Po to, by poduczył się z historii, czytając książki, wspomnienia więźniów obozów nazistowskich. Do tego ciężką robotę, najlepiej w jakimś kamieniołomie, o chlebie i wodzie – mówi Andrzej Prokop.

Jutro sąd przesłucha kolejnych świadków, 27 września dziennikarzy Superwizjera TVN.

Do tematu wrócimy w środowych "Nowinach".  

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz