Tajemnicza lipa z zamku Buchlov na Morawach  cz. 2

Nie inaczej jest też w przypadku opowieści o buchlowskiej lipie. Echa wydarzeń, które mogły zdarzyć się w wieku XIII lub XIV, odnajdujemy na przykład w opowieści dotyczącej wieku XVII, a osoby powiadające tę historię nie widzą tu żadnego anachronizmu, mówiąc: tak było i kropka! Albo dodają: tak słyszałem od dziadka, babci czy starszego sąsiada!
Powróćmy jednak do interesującej nas opowieści. Według opowiadających wydarzenie to miało miejsce w wieku XVII. Młody pan z zamku Buchlov i człowiek wolny o imieniu Vlk znali się od dziecka. Kiedy podrośli, często wypuszczali się razem na polowania, ale potem ich drogi się rozeszły. Młody arystokrata wyjechał na dwór cesarski do Pragi, a Vlk został gajowym u jego ojca. Po kilku latach młody, buchlowski pan powrócił do zamku na Morawach, lecz nie był to już ten sam człowiek. Stał się zarozumiały, mściwy i złośliwy! Zaraz po powrocie zainteresował się dziewczyną, z którą Vlk zamierzał się ożenić. Starego przyjaciela wysłał z listem do Pragi, żeby mu nie przeszkadzał w zalotach. Kiedy Vlk wrócił po trzech miesiącach, nie zastał już narzeczonej, bo po prostu zniknęła i nie odnalazła się przed nadejściem zimy, pomimo, że Vlkowi w poszukiwaniach pomagali przyjaciele. Następnej wiosny jeden z myśliwych dokonał makabrycznego odkrycia! Ciało dziewczyny pływało w rzeczce przepływającej przez pobliskie bagna. Popełniła z jakiegoś powodu samobójstwo czy też ktoś ją utopił? Wtedy ludziom rozwiązały się języki i szeptane opowieści dotarły do Vlka. Mówiono, że to młody pan na Buchlovie napastował dziewczynę pod nieobecność narzeczonego.
Nad jej grobem zrozpaczony Vlk głośno poprzysiągł panu zemstę i zniknął. Sądzono w okolicy, że został kłusownikiem. Niedługo potem w tej samej bagnistej dolinie, gdzie zginęła narzeczona Vlka, znaleziono ciało młodego hrabiego (o tym fakcie wspominają XVII-wieczne kroniki). Zginął on od ciosu zadanego nożem służącym do zdzierania skóry ze zwierząt. Wszyscy byli przekonani, że zabójcą jest Vlk. Na rozkaz sędziwego ojca ofiary urządzono obławę i pomimo, że Vlk znał las jak własną kieszeń, udało się go w końcu złapać. Na zamku poddano go torturom. Przyznał się do kłusowania, ale utrzymywał, że ze śmiercią młodego pana nie ma nic wspólnego. Na dowód, że mówi prawdę, powołał się na stary zwyczaj zwany „sądem Bożym”. Ojciec zabitego był człowiekiem sprawiedliwym i zgodził się z prośbą skazańca, ale postawił jeden warunek, że sam wybierze sposób, w jaki myśliwy oczyści się z zarzutów. Kazał Vlkowi posadzić blisko fosy sadzonkę lipy, tyle tylko, że do góry korzeniami. Jeżeli lipa zazieleni się następnej wiosny, skazaniec będzie wolny, a jeżeli nie – to zginie!
Jak się domyślacie drodzy Czytelnicy mała lipka zazieleniła się, czyniąc Vlka wolnym. Dopiero wtedy ludzie zrozumieli, że to nie Vlk był winien śmierci swego dawnego przyjaciela. Na podstawie pewnych przesłanek sądzono, że młodego buchlowskiego pana dosięgły raczej długie ręce jego rzekomych przyjaciół z dalekiej Pragi, z którymi wdawał się w nieczyste gierki.
Ile jest prawdy w tych opowieściach trudno dziś ustalić. Zastanawiać może nas jedynie, czy najpierw posadzono dziwną lipę, a potem dorobiono do niej te wszystkie opowieści, czy też było odwrotnie.

Komentarze

Dodaj komentarz