Piotr Masłowski / Archiwum
Piotr Masłowski / Archiwum

Poniższa historia jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. Starałem się je odwzorować najwierniej jak mogłem, pomimo zawodności ludzkiej pamięci. Jak wiecie Norman Davies spotkał się 15 października z rybnickimi czytelnikami, także kryminał będzie to mizerny.

Zanim minęło wtorkowe południe poprosił mnie do gabinetu Piotr Kuczera. Zapytał o plany na wieczór. Podobno menedżer naszego zacnego gościa zapytał o spotkanie profesora z reprezentantem władz miasta. Grafik prezydenta był już wówczas wypełniony po brzegi. Z racji, że rozmowy z menedżerem nie prowadził osobiście prezydent miałem rozeznać temat i ewentualnie reprezentować urząd. Dzwoniłem od Annasza do Kajfasza, aż wreszcie udało mi się ustalić, że nie chodzi o przywitanie Normana Davisa, ale ewentualne spotkanie po wieczorku autorskim. Gdybyśmy mieli w planie zabrać go na kolację, trzeba było mu odpowiednio ustawić leki. Żona profesora była wtenczas w Krakowie. Doszliśmy zatem do wniosku, że najlepiej będzie jeżeli nikt profesorowi czasu wieczorem nie skradnie. Wyszło na to, że mam wolne i spędzę popołudnie z synem.

Planowałem spotkać się z Robertem przed urzędem o 16.00 Godzinę wcześniej musiałem na chwilę wyjść z urzędu. Wracałem truchtem, żeby coś tam jeszcze załatwić. Na Chrobrego, przed samym urzędem był korek. Ja biegnę, a jakiś starszy człowiek nagle zatrzymuje się przede mną na pasach. Wpadłem w niego i zasadziłem mu łokciem niezłego kuksańca. Upewniłem się czy stoi, rzuciłem przepraszam i ..Czyżby? Wpadłem do urzędu. Papiery które miałem w ręce rzuciłem do jednego z biur na parterze. Przebiegłem przez cały budynek i wyskoczyłem od strony ulicy Miejskiej. Tak jak się spodziewałem piechur, którego potrąciłem, był teraz na mojej wysokości. To był profesor Norman Davies. Przeprosiłem go raz jeszcze za zajście na pasach. Wytłumaczyłem najgrzeczniej jak umiałem, że szanujemy jego czas i nie będziemy zawracać mu głowy dziś wieczorem. A potem zaprowadziłem w stronę starego szpitala opowiadając o postaci Juliusza Rogera. Nie wiem jak dobra jest polszczyzna angielskiego historyka, ale mam obawy, że niewiele zrozumiał. W podnieceniu papalałem bowiem jak dwulatek odkrywający umiejętności aparatu mowy. Pewnie kiedyś wspomni o człowieku, który najpierw popchnął go na pasach, a potem niemal siłą poprowadził w stronę zabudowań z czerwonej cegły.

Piotr Masłowski, zastępca prezydenta miasta Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny

4

Komentarze

  • Piotr M do wiercipięty 31 października 2019 08:48Teksty nie przechodzą korekty. Jedyną korektorką jest moja żona, która w niedzielne wieczory przegląda co tym razem zamierzam wysłać do druku. Za błąd - niestety nie pierwszy - przepraszam.
  • Kółko Coś wam powiem 31 października 2019 07:22I wytłumaczyłem panu ze to wszystko przez PIS ale sprawiał wrażenie ze nie zrozumiał pa
  • Wiercipięta Ojczyzna polszczyzna 30 października 2019 20:25Ale na serio człowiek nie odróżnia "także" od "tak że"? I kto: Masłowski czy ten, który redagował ten tekst?
  • Adam Cenzura? 30 października 2019 19:58Niby "niezależne" media, a cenzura dokładniejsza jak za Pierwszej Komuny

Dodaj komentarz