Lidia Grychtołówna uhonorowana przez Józefa Musioła / Ireneusz Stajer
Lidia Grychtołówna uhonorowana przez Józefa Musioła / Ireneusz Stajer

 

Ireneusz Stajer

Towarzystwo Przyjaciół Śląska w Warszawie obchodziło swoje 30-lecie w siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk im. Stanisława Hadyny w Koszęcinie. Sala Balowa historycznego kompleksu pałacowo – parkowego zapełniła się do niemal ostatniego miejsca. Spotkanie zaszczyciło wielu wybitnych gości, których sylwetki zawiera jubileuszowy album "Twarze Śląska".

Działające w stolicy stowarzyszenie, założone i kierowane od początku przez dr. Józefa Musioła, co roku przyznaje swoje nagrody osobom rozsławiającym nasz region. Jest też dwóch zbiorowych laureatów. To właśnie Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" oraz Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach. Artyści z Koszęcina nie mogli uświetnić swym kunsztem gali, bo właśnie odbywają tournée na drugim końcu świata – w Japonii.

Zazwyczaj relacje zaczynają się od sprawozdania z części oficjalnej, a na koniec jest parę zdań dotyczących artystycznej oprawy. Tym jednak razem będzie inaczej. Galę uświetnił bowiem wspaniały koncert rybniczanki profesor Lidii Grychtołówny, zresztą laureatki nagrody Towarzystwa z 2008 roku.

Owacje na stojąco

Artystce towarzyszyła orkiestra Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" pod dyrekcją Krzysztofa Dziewięckiego. 6 listopada wieczorem publiczność wysłuchała koncertu fortepianowego Wolfganga Amadeusza Mozarta A-dur Kv 488. Kilka razy Lidia Grychtołówna wracała do instrumentu, aby na nasze życzenie zagrać jeszcze raz. Otrzymała owacje na stojąco. Ogromną przyjemność wysłuchania słynnej pianistki zebrani zawdzięczają zadaniu "Rok Stanisława Hadyny - powrót do korzeni" realizowanemu ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Warto wiedzieć, że w 2015 roku, przekazała zespołowi "Śląsk"... swój fortepian. Po renowacji służy on artystom i uczestnikom zajęć edukacyjnych w Koszęcinie.

Przypomnijmy, że pianistka urodziła się w 1928 roku i ciągle jest czynna zawodowo. Uczęszczała do Szkoły Muzycznej Braci Szafranków i Państwowego Gimnazjum im. Powstańców Śląskich w Rybniku. Już jako pięciolatka wystąpiła z pierwszymi publicznymi koncertami. Mogła studiować za granicą, ale wybrała Wyższą Szkołę Muzyczną w Katowicach, którą ukończyła z najwyższym wynikiem. Według krytyków, pod dłońmi Lidii Grychtołówny fortepian śpiewa. Pianistka nie odstępując ani na krok od partytury, dostrzega w utworach wartości, których inni nie widzą. Jest laureatką czterech międzynarodowych konkursów pianistycznych: im. Fryderyka Chopina w Warszawie (1955), im. Roberta Schumanna w Berlinie (1956), im. Ferrucio Busoniego w Bolzano (1958) oraz Rio de Janeiro (1958). Wystąpiła w Pałacu Narodów w Genewie z okazji Dnia ONZ.

Kompozytor i filmowiec

- Chcemy zaakcentować swoją obecność w Warszawie i pokazać również ogólnopolski dorobek Śląska. Nagradzamy najwybitniejszych. Pierwszymi laureatami byli w 1995 roku światowej sławy kompozytor, urodzony w Czernicy koło Rybnika Henryk Mikołaj Górecki oraz wybitny filmowiec Kazimierz Kutz – wyliczał prezes Józef Musioł, pochodzący z naszej Połomi sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, uznany pisarz, działacz społeczny.  Książkę odebrała w imieniu zmarłego w zeszłym roku męża, Iwona Świętochowska-Kutz. Gdyby twórca śląskiego tryptyku ("Sól ziemi czarnej" (1969), "Perła w koronie" (1971), "Paciorki jednego różańca" (1979)) żył, z pewnością zaszczyciłby 30-lecie Towarzystwa.

Wielcy obecni i nieobecni

W kolejnych latach nagrodę otrzymywali: socjolog, prof. Jan Szczepański; kompozytor, dyrygent, twórca Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" Stanisław Hadyna; znawca i popularyzator języka polskiego prof. Jan Miodek. - Sam miód. On potrafi zrobić show, omawiając najprostsze słowa - stwierdził Józef Musioł, sam także laureat z 2008 roku. Wśród nagrodzonych nie mogło zabraknąć tak wielkich postaci jak m.in.: legendarny piłkarz Gerard Cieślik; wspaniały aktor teatralny i filmowy Franciszek Pieczka, który przyszedł na świat w Godowie; biskup pojednania abp. dr Alfons Nossol; poeta i animator życia kulturalnego, radlinianin Tadeusz Kijonka; współtwórca polskiej szkoły plakatu Waldemar Świerzy; rybniczanie - światowej sławy pianiści Piotr Paleczny oraz legenda jazzu i mistrz improwizacji Adam Makowicz (wł. Matyszkowicz); wybitny kompozytor Wojciech Kilar; znawczyni i badaczka folkloru śląskiego prof. Dorota Simonides; ambasador Śląska w Teksasie ksiądz Franciszek Kurzaj; światowej sławy solista operowy Piotr Beczała; aktor Olgierd Łukaszewicz; legendarna prezenterka telewizyjna Krystyna Loska;  światowej sławy nefrolog i endokrynolog prof. Franciszek Kokot; czterokrotny rektor Uniwersytetu Opolskiego prof. Stanisław Nicieja czy mistrzyni olimpijska w pływaniu Otylia Jędrzejczak. Niektórzy z wyróżnionych już nie żyją, więc siłą rzeczy nie mogli fizycznie uczestniczyć w gali.

- Mało kto wie, że jeden z najwybitniejszych dyrygentów Antoni Wicherek urodził się w Żorach – podkreślił Józef Musioł. W latach 1973 – 1981 był pierwszym dyrygentem i dyrektorem Teatru Wielkiego w Warszawie. To czas rozkwitu najważniejszej sceny w Polsce. Przez jakiś czas Wicherek kierował również zespołem Państwowej Opery i Filharmonii w Kairze (Egipt), pracował z orkiestrami symfonicznymi i teatralnymi w Szwajcarii i Republice Federalnej Niemiec. Zmarł w 2015 roku.

Ambasador, który odkrył Sławika

Mocno fetowano obecność Grzegorza Łubczyka, ambasadora Polski na Węgrzech w latach 1997 - 2001 ubiegłego wieku. Choć urodził się w Sulejowie nad Wisłą położył ogromne zasługi dla naszego regionu. Powiada się, że jest "przyszywanym" Ślązakiem. Łubczyk upowszechnia wiedzę o Henryku Sławiku, pochodzącym z Szerokiej koło Jastrzębia powstańcu śląskim. W czasie wojny był uchodźcą i przedstawicielem Rządu RP na Wychodźstwie. Dzięki współpracy z Józsefem Antallem seniorem opiekował się tysiącami polskich uchodźców. Uratował przed zagładą około 5 tysięcy Żydów, dlatego nazywa się go "polskim Wallenbergiem".

Po latach Józef Musioł i Grzegorz Łubczyk doprowadzili do tego, że na terenie Doliny Szwajcarskiej w Warszawie stanął pomnik Sławika i Antalla, który przedstawia obu panów siedzących przy stoliku. Taki sam monument zbudowano w Budapeszcie. Była też mowa o innym wielkim Górnoślązaku, Stanisławie Ligoniu. Pomnik w formie siedzącego na ławeczce mistrza mikrofonu - tu z kolei ufundowany staraniem redaktora Henryka Grzonki – znajduje się przed siedzibą Polskiego Radia Katowice.
- Profesor Franciszek Marek z Bełku koło Rybnika, pierwszy rektor nowo powstałego Uniwersytetu Opolskiego. Kiedy jedzie do Niemiec, uczy ich historii – zaprezentował kolejnego laureata Józef Musioł. Natomiast wybitny kardiochirurg o międzynarodowej sławie prof. Andrzej Bochenek podkreślił, że jest 100-procentowym Ślonzokiem. Urodził się w Zabrzu. - Na drugie imię mom Alojz – oświadczył, wzbudzając entuzjazm zebranych.

Ławeczka dla Musioła

Wzruszyły i dały do myślenia słowa profesora Mariana Zembali. - Chciałbym pana zapewnić, że znajdzie się wśród nas osoba, która zadba o to, by żył pan wiecznie. Należy się panu ławeczka w swoim najbardziej ulubionym miejscu. Jak powiedział mi kiedyś profesor Poloński (świetny kardiolog – przyp. red.): "panu sędziemu się nie odmawia. Na tym polega jego charyzma." Bycie dla nas "twarzą Śląska" jest nobilitacją – zaakcentował wybitny kardiochirurg i transplantolog. Przywołał także historię ze swojego dzieciństwa.

Ojciec, prosty zawiadowca stacji kolejowej, zaprowadził chłopca na cmentarz w Borowie niedaleko Krzepic, skąd pochodzi ród Zembalów. Obok siebie leżeli pomordowani jeńcy radzieccy, żołnierze Wehrmachtu i żołnierze Wojska Polskiego. "Tu mieszkają mądrzy ludzie, tacy z wyobraźnią, którzy noszą w sercu człowieka i wartości" - zapamiętał słowa taty profesor, który dostał brawa na stojąco.

Hanys, co podbił Zachód

- Jestem niesamowicie dumny. Jeżdżąc po świecie, zawsze mówię skąd pochodzę. Nigdy się nie wstydziłem, że jestem "hanysem". Zostać "twarzą Śląska" to coś więcej niż otrzymanie nagrody za jakieś osiągnięcia. To szczególne wyróżnienie - zaznaczył przedsiębiorca dr Andreas Glenz, urodzony w Rogowie tegoroczny laureat. Wyjechał do Niemiec, gdzie pracował w czołowej firmie hi-tech, zdobywając doświadczenia. Dziek,i wypracowanej pozycji został pracownikiem naukowym Uniwersytetu w Heidelbergu. Stworzył innowacyjne aparatury, które zakupiły firmy w Zurychu, Francji, Brukseli i Düsseldorfie. Mógł świetnie zarabiać na Zachodzie. Wrócił jednak ze swoimi technologiami do rodzinnego Rogowa, gdzie założył świetnie prosperującą firmę.

- W imieniu wszystkich osób umieszczonych w książce, obecnych i nieobecnych dziękuję panu Józefowi Musiołowi, że od początku promuje Śląsk w Warszawie. Wciąga w to wszystkich, którzy chcą i nie chcą. Ma dar przekonywania. Skupia wokół siebie wszystkich, którzy kochają Śląsk – komplementowała Maria Pańczyk-Pozdziej, popularyzatorka śląskich tradycji i kultury, wieloletnia senator. To ona wymyśliła konkurs "Po naszymu, czyli po śląsku". Jest także autorką cyklu "Sobota w Bytkowie".
Nagroda Towarzystwa od początku jest połączona z uroczystością Święta Ślązaków w Warszawie, odbywającego o się zawsze w przeddzień wybuchu zwycięskiego Trzeciego Powstania Śląskiego.

Do tematu wrócimy w środowych "Nowinach".

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz