Pawełek Rek znajduje się pod troskliwą opieką rodziców / Archiwum
Pawełek Rek znajduje się pod troskliwą opieką rodziców / Archiwum

Wracamy do sprawy 13-letniego Pawła Reka, która wstrząsnęła Rybnikiem i odbiła się echem w całym kraju. Od czerwca zeszłego roku chłopiec leży sparaliżowany. Był ze swoją klasą w kinie w centrum Rybnika i w drodze powrotnej źle się poczuł, zaczął wymiotować.

Teraz prokuratura przedstawiła nauczycielce zarzut nieumyślnego narażenia zdrowia lub życia Pawła. Feralnego dnia wychowawczyni pozwoliła, by poszedł sam do domu. W marcu, po dziewięciu miesiącach śledztwa zarzut popełnienia przestępstwa narażenia małoletniego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia jako pierwszy usłyszał lekarz pogotowia. Oboje nie przyznają się do zarzucanych im czynów.

- Przestępstwo nieumyślnego narażenia życia lub zdrowia zagrożone jest karą pozbawienia wolności do roku. Prokurator zwrócił się do biegłych o sporządzenie kompleksowej opinii, której treść poznamy do ośmiu miesięcy – powiedziała nam Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Specjaliści otrzymają pełną dokumentację zgromadzoną podczas śledztwa. Przesłuchano wszystkich świadków. Zebrano materiał dowodowy.

- Biegli wskażą, czy lekarze, personel medyczny prawidłowo zajmowali się chłopcem. Czy nie popełniono jakichś błędów, które naraziły 13-latka na utratę zdrowia bądź życia – zaznacza Smorczewska. Trwa weryfikacja złożonych przez wychowawczynię wyjaśnień.

Przypomnijmy, że 12 czerwca 2018 roku w głowie Pawła doszło do uszkodzenia zastawki, która została wszczepiona, bo chłopiec po urodzeniu miał zapalenie opon mózgowych, pojawiło się wodogłowie. Zastawka odprowadzała drenem płyn. Wymioty i ból głowy świadczyły o tym, że mogło dojść do jej uszkodzenia, że potrzebna była natychmiastowa operacja.

Tymczasem karetka nie przyjechała na wezwanie kolegi Pawła, potem, gdy wreszcie dotarła, początkowo zignorowano stan dziecka. Rodzice usłyszeli, że chłopak symuluje. Za trzecim razem Paweł trafił w końcu do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie natychmiast przeszedł operację, w czasie której wymieniono mu uszkodzoną zastawkę. Było to dopiero wieczorem.

Sparaliżowany chłopak wrócił do domu na święta Bożego Narodzenia. Rodzice zawieźli go do profesora Jana Talara, znanego z dużej skuteczności wybudzania ze śpiączki pourazowej. Lekarz dał im nadzieję na uratowanie Pawła, doprowadzenie go do jak najlepszego stanu.

- Jeszcze niedawno Paweł był zwyczajnym chłopakiem. Biegał, skakał, czasami dokazywał — zupełnie jak inne dzieciaki w jego wieku. Wszystko to runęło 12 czerwca zeszłego roku. “Mamo, boję się, że już się nie obudzę” - takie były jego ostatnie słowa… Stało się nieszczęście. Zerwana zastawka spowodowała ogromne spustoszenie w mózgu syna, przynosząc paraliż całego ciała. Od tego czasu walczymy o jego powrót do zdrowia, a największą szansę daje terapia komórkami macierzystymi w Bangkoku – apelują rodzice.

Fundacja zebrała odpowiednią kwotę na to leczenie. Pieniądze wpłaciło 5510 osób.

Komentarze

Dodaj komentarz