Cegiełka całe życie spędziła na łańcuchu i tam nieomal skonała / Fundacja Jestem Głosem Tych, Co Nie Mówią
Cegiełka całe życie spędziła na łańcuchu i tam nieomal skonała / Fundacja Jestem Głosem Tych, Co Nie Mówią

Członkowie Fundacji interweniowali w tej sprawie 8 grudnia 2018 roku. Była to reakcja na anonimowe zgłoszenie o tym, że na terenie jednej z posesji w Stanowicach ma przebywać pies na łańcuchu z ogromną raną w okolicy szyi. Według zgłaszającej pies nie był z łańcucha spuszczany, chyba że jakimś cudem udawało mu się z niego uwolnić.

– Właścicielka Cegiełki (imię nadane przez Fundację) była zdziwiona, że ktoś może przyjechać do psa na łańcuchu, który i tak niedługo przecież zdechnie. Stary jest przecież – wspominają wolontariusze Fundacji Jestem Głosem Tych, Co Nie Mówią.

Po przybyciu na miejsce okazało się, że pies przetrzymywany na łańcuchu ma otwartą, sączącą krwią i ropą ranę wielkości melona. Na tejże ranie znajdowała się również skórzana obroża wrastająca do ciała, zasklepiona wieloma warstwami krwi i ropy.

– Zapach, który unosił się w powietrzu, drażnił już nie tylko węch, ale i oczy. Pies umierał przywiązany łańcuchem, powolutku, tak po swojsku. Na tylnej łapie psa znajdował się podskórny, jeszcze większy guz – opowiadają w Fundacji.

Właścicielce chciało się śmiać, że wokół psa zrobiono taką aferę. Tłumaczyła, że przecież go leczyła, polewając mu ranę wodą utlenioną. Przez pół roku. Okazało się, kobieta jest również właścicielką dwóch innych psów, ale te są z kolei domowe, więc uchybień nie ma. One były szczepione, a pies na łańcuchu przecież nie musi. Zapytana o to, dlaczego nie udzieliła psu pomocy odpowiedziała, że wszystkie jej samochody są wysprzątane i nie będzie sobie „smrodzić”.

– Proszę nam wierzyć. Pani mówiąc to śmiała się w głos. Cały czas. Wezwaliśmy policję, która ukarała właścicielkę 200 zł mandatem za brak szczepień i na tym zakończyli postępowanie w związku z wykroczeniem – słyszymy. – A mąż owej Pani, lokalny biznesmen, wykrzykiwał do nas przez okno, że oni ratują zwierzęta i jak my tak wobec nich działamy, to oni wypuszczą wszystkie!

Pies został przez zabezpieczony przez Fundację. W trybie pilnym udzielono mu fachowej pomocy medycznej. Wolontariusze wspominają, że lekarz weterynarii miał łzy w oczach, gdy opowiadali jaką katorgę przechodziła bojąca się świata i ludzi suczka, która – całe swoje życie przypięta do łańcucha – miała tam skonać.

– Oczywiście nie omieszkaliśmy napisać i złożyć zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, a następnie jeżdżąc na przesłuchania opowiadaliśmy tę historię przed organami ścigania, których przedstawiciele nie mogli uwierzyć, że w XXI wieku ludzie prowadzący prężną firmę okazali się być suchymi, bezdusznymi zwyrodnialcami. Prawie rok czekaliśmy na ten dzień, aż sprawczyni odpowie za to co zrobiła – mówią wolontariusze.

Cegiełkę udało się uratować. Obecnie cieszy się życiem w jednym z domów tymczasowych Fundacji. Tymczasem sprawczyni tego nieszczęścia, Teresa S., 19 grudnia stanie przed sądem, oskarżona o znęcanie się nad psem.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz