W jaskini zbójców. Historia Pistulki

Karl Andreas Pistulka to jeden z tych zbójców, o których śpiewano piosenki i opowiadano legendy. Jest on jednak postacią historyczną. Urodził się 1848 roku w Strzelcach Wielkich (zw. teraz Opolskimi). Inne źródła podają, że przyszedł na świat w niedalekich Strzeleczkach. W latach siedemdziesiątych XIX wieku wspólnie z Wincentym Eliaszem (1845 – 1918), występującym również pod nazwiskiem Elias, dowodził bandą, która dokonywała zuchwałych napadów na terenie Górnego Śląska i Opolszczyzny. Zdradzony przez kochankę dostał się do więzienia, a potem został osądzony na karę śmierci poprzez ścięcie. Cesarz niemiecki ułaskawił go, zmieniając karę na dożywocie. Pistulka zmarł jednak w roku 1876 w Raciborzu z powodu zatrucia spowodowanego spożyciem surowego tytoniu. Powróćmy jednak do legendy...
Kwiat paproci
Karol Pistulka posiadał podobno kwiat paproci, który pozwalał mu otwierać wszystkie zamki i kłódki, dlatego żadne zamknięcie nie stanowiło dla niego przeszkody, co bardzo pomagało mu w rabunkach. Tak mówi legenda, ale moim zdaniem Pistulka – czeladnik ślusarski po prostu znał się na mechanice, dlatego żaden z zamków nie stanowił dla niego zagadki. Samo zdobycie przez niego kwiatu paproci też było owiane legendą. Podobno kupił go od jakiegoś domokrążcy, prawie za bezcen, ale kwiat działał naprawdę! Kiedy Pistulka go zgubił, zdobycie nowego skutkowało podpisaniem cyrografu na duszę. Według innej wersji kwiat miał się rozpaść w proch po określonej liczbie użyć (tak zapowiedział jego sprzedawca). Stąd można wnioskować, że zbój używał go zbyt intensywnie.
Według powszechnie znanej legendy zdobycie kwiatu paproci wiązało się z wejściem w kontakt z siła nieczystą. Kwitnącej paproci miał strzec sam diabeł. Jeśli komuś udało się ją zerwać w stosownej chwili (kwiat kwitł tylko przez krótki czas, a potem gasł), to należało go włożyć za pazuchę, a wtedy przyrastał on do serca znalazcy. Ludzie tacy w tym momencie całkowicie wyzbywali się empatii i nie byli zdolni do współczucia i niesienia pomocy innym.
Zastanawiające jest, dlaczego Pistulka miał używać kwiatu do otwierania zamków, kiedy samo posiadanie kwiatu paproci miało dostarczać bogactw bez żadnego wysiłku. Ale może była mu potrzebna odrobinka adrenaliny, by całkowicie nie „zgniuśnieć”?
Ukryte skarby Pistulki miały się znajdować w różnych miejscach, ale tylko w Bytomiu ktoś posługujący się jego instrukcją takowy skarb odnalazł. Wspomniany bytomski skarb przypisywano też innym zbójcom, m. in. Wincentemu Eliaszowi i Wincentemu Dyngosowi, o których napiszę niebawem. Rzekomo Pistulka miał czasem dzielić się zdobytymi z rabunku pieniędzmi z potrzebującymi, ale czy tak było naprawdę?
Tajemnicza śmierć zbójcy
Zastanówmy się przez chwilę, czy człowiek, który cudem uniknął śmierci przez ścięcie, chciałby targnąć się na własne życie zjadając tytoń? Jestem zdania, że raczej myślałby o ucieczce, jeśli nie zaraz, to w przyszłości. Być może go zwyczajnie z jakichś powodów otruto, co w więzieniach wcale nie było rzadkością? Albo tak bardzo naraził się komuś wiele mogącemu, że wolał śmierć samobójczą? Takie pytania można mnożyć bez końca.

Ps. Jest to zapowiedź niewielkiego cyklu opowieści o zbójcach, które uzbierały mi się niejako same przez długie lata pracy literackiej. Oprócz postaci fikcyjnych zamierzam w nich umieścić także postaci znane z historii, pod warunkiem, że związana z nimi będzie jakaś legenda.

Komentarze

Dodaj komentarz