Zamurowany pokój w baranowickim zamku  cz. 1


– Ty żeś je od (i tu padło moje panieńskie nazwisko), jo bych cie miała znać?
– Zgodzo się, ale jo je ze Żorów! – odpowiedziałam.
– A to my som już w doma ! Tyś je ta, co pisze te bojki! A ło zamurowanej izbie we zomku słyszałaś?
I tak rozpoczęła się nasza rozmowa, która trwała prawie dwie godziny. Pani ta wiedziała, że kawałek dalej znajduje się nieco połamana ławeczka. Miejsca do siedzenia było tam niewiele, ale jakoś się pomieściłyśmy.
– Zawsze lepij kiepsko siedzieć niż dobrze stoć! – skonstatowała moja rozmówczyni.
Z zamkowego parku wypędziła nas dopiero wieczorna rosa.
O zamurowanej izbie w zamku słyszałam już dużo wcześniej, ale teraz stwierdziłam, że opowieść ta jest jeszcze wciąż żywa. Po powrocie do domu zrobiłam małe podsumowanie tego, co na ten temat kiedykolwiek słyszałam. Według jednych opowiadających pokój ten miał się znajdować w starej części zamku, która była pozostałością XVII albo XVIII– wiecznego dworku szlacheckiego. Zaś inni twierdzili, że drzwi do zamurowanego pokoju znajdowały się na jednym z obecnych korytarzy. Ile było w tych opowieściach prawdy, trudno dziś dociec! Kuzynka mojego ojca, ciotka Maryjka, pracowała w zamku jako pokojówka już na początku lat 20. Kiedyś przy sprzątaniu natknęła się na dziwne drzwi. Po ich otwarciu zobaczyła za nimi mur z cegieł, więc były zamurowane! Wtedy przypomniała sobie wszystkie straszne historie, które słyszała w dzieciństwie. W korytarzu tym było jeszcze dwoje innych drzwi (z lewej i prawej strony tych zamurowanych), ale obydwoje prowadziło do zupełnie normalnych pokojów z oknem. Ciotka zawsze niechętnie wypowiadała się na ten temat, ale wiele lat później zagadnięta przeze mnie, stwierdziła, że zapytała o to kucharkę, a ta wzruszyła tylko ramionami i ostrzegła młodą dziewczynę, żeby przypadkiem tam nie wystawała i nie podsłuchiwała, bo za tą ściana nie ma nic dobrego! Służba zamkowa słyszała tam czasem jakieś dziwne odgłosy: ni to wycie, ni to płacz, a czasem jakby zawodzenie wiatru, choć pogoda była wtenczas słoneczna i bezwietrzna. Dokąd mogły prowadzić zamurowane drzwi? I tu znowu napotykamy wiele wersji: jedna z nich głosiła, że za tymi drzwiami znajdował się kiedyś pokój, który z jakichś powodów potem zburzono, a otwór drzwiowy zamurowano, żeby nikt postronny nie zrobił sobie krzywdy wypadając przeń do położonego znacznie niżej ogrodu! Dlaczego tak zrobiono? Odpowiedź nasuwa się sama: bo tam straszyło!
Jaka była przyczyna, albo przyczyny tych strachów dowiecie się drodzy czytelnicy, czytając część drugą tej opowieści, która pojawi się za tydzień.
Życzę miłej lektury!

Komentarze

Dodaj komentarz