Pan Krzysztof spaceruje z czeską flagą / Dominik Gajda
Pan Krzysztof spaceruje z czeską flagą / Dominik Gajda

Kilkadziesiąt osób spacerowało w piątek wieczorem na polsko-czeskiej granicy w Chałupkach. W ten sposób protestowali pracownicy czeskich firm, którzy nie mogą swobodnie pracować u naszych południowych sąsiadów. - Żądamy otwarcia granicy dla pracowników transgranicznych. Czym różnimy się od ludzi, którzy przemieszczają się z jednego miasta do drugiego w drodze do pracy? Przecież oni też mogą roznosić wirusa – podkreślali. Dodawali, że Czesi prędzej niż Polska wprowadzili rygory, takie jak chodzenie w maseczkach czy dezynfekcję rąk.

Były flagi, polska i czeska. Polską niosła kobieta, która mówiła, że czuje się zawiedziona decyzjami rządzących. - Oni nie rozumieją naszego problemu. Zostaliśmy pozbawieni możliwości pracy, to pogwałcenie naszych praw. Żądamy dla pracowników transgranicznych możliwości przejścia przez granicę. Nie tylko w Chałupkach, ale w Owsiszczach, w Krzanowicach, w całym kraju, żebyśmy mieli blisko do pracy, tak jak do tej pory – mówiła kobieta.

Czeską flagę niósł pan Krzysztof z Owsiszcz. - Proszę pana, ja swój zakład pracy widzę z okna mojego domu, bo leży we wsi obok. Miałem do pracy 3-4 minuty na piechotę! Co mam teraz zrobić? Zamieszkać w hotelu w Czechach? Przecież moje pole kończy się na granicy, mam sąsiada Czecha, nie mogę go nawet odwiedzić. Ja mogę być wszędzie badany, nie roznoszę zarazy – mówił nam Krzysztof Masny. Otrzymał już sygnał, że jeśli nie stawi się do pracy, straci robotę.

- Od 27 marca siedzę w domu, bo w momencie kiedy pojechałbym do mojego zakładu i wrócił do Polski, zostałbym objęty 14-dniową kwarantanną. To absurd, bo na granicach byliśmy sprawdzani pod kątem temperatury, tak samo w zakładzie pracy. Nikt z naszej załogi nie zachorował, zakład normalnie pracuje, nie mamy żadnego postojowego, w większości jesteśmy na L4, dostajemy 69 procent wynagrodzenia. Jest ciężko, wszyscy chcemy wrócić do pracy – mówi nam Sławomir Falkowski z Jastrzębia-Zdroju, pracujący w firmie Mobis, produkującej lampy i akumulatory do samochodów elektrycznych.

Żona pana Sławomira na szczęście pracuje w Polsce, w zakładach wędliniarskich. - Mamy dwójkę dzieci, ja zrezygnowałem z pracy w kraju, żeby było nam troszeczkę lepiej. Cóż mogę powiedzieć... - stwierdził gorzko 43-latek.

Na protest wybrał się Michał Pełka z narzeczoną Sarą Szryt. Pracują w ostrawskiej firmie Brembo, produkującej układy hamulcowe i zawieszeń.
- Pracuję w Czechach od blisko trzech lat, jestem w troszeczkę lepszej sytuacji, bo mam umowę na stałe, moja narzeczona jeszcze nie, ma umowę tylko do lipca, nie wie, czy będzie przedłużona – mówił pan Michał, mieszkaniec Wodzisławia Śląskiego. - Dostajemy wypłaty, ale są one pomniejszone o premie, dodatki itp. - dodaje.

- Wszyscy czekamy na możliwość powrotu do pracy. Jeśli chciałbym dostać w Polsce takie pieniądze jak w Czechach, to musiałbym szukać jej może w Katowicach, a to już mi się nie kalkuluje. Teraz wsiadałem w samochód pod domem i za 25 minut byłem w Ostrawie, do Katowic mam 50 minut – dodaje pan Michał.

Protest próbowała powstrzymać policja. Na miejscu było kilka radiowozów, policjanci wygłaszali komunikaty: „Proszę się rozejść, to zgromadzenie jest nielegalne”. Po kilku minutach zrozumieli, że to nie ma sensu i apelowali jedynie, by spacerujący zachowali bezpieczną odległość.

Niektórzy mieszkańcy nie wiedzieli, co się dzieje. - Panie, tu na granicy 80 lat był spokój, za długo. Powinni im pozwolić pracować, niech tylko noszą maseczki, zabezpieczają się – komentowała starsza kobieta.

Podobne protesty odbyły się w różnych miejscach kraju.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
3

Komentarze

  • Nocy jičin Otworzyć granice 28 kwietnia 2020 21:35Dokładnie,niech nas przywróci rząd do pracy,każdy z nas musi za co żyć każdy miesiąc robić opłaty.Rząd ma chyba wszystko i wszystkich w du***,oni zarabiają tyle że nie muszą się martwić a jeszcze nam zabierają.Co by było gdyby oni się z nami zamienili,a my w sobotę protest a oni w niedzielę nam w odwet że granice zamkneli do odwołania.Bedziemy protestować do skutku i oby nas było coraz więcej.
  • horacy protest 26 kwietnia 2020 18:51A co w tej sprawie ma do powiedzenia pan Andrzej Duda?
  • Piotr Przejścia graniczne dla pracujących 26 kwietnia 2020 09:23Przejścia powinny być otwarte, ale tylko dla pracujących. Nie dla turystów i narciarzy. Premier który ma pracę w Warszawie tego nie rozumie. Może należy Warszawkę zamknąć dla przyjezdnych pracowników, aby biurwa warszawska to zrozumiała..

Dodaj komentarz