W jaskini zbójców. Losy Wincentego Eliasza


Choć nie brak informacji, że Wincenty był dobrym, spokojnym i posłusznym chłopcem, ale wdał się w konflikt z kimś wiele znaczącym i musiał uciekać w świat. Jak podaje Wikipedia: „Wincenty Eliasz zaczynał od drobnych kradzieży w sklepach w Bytomiu i Gliwicach. W latach 1870-1875 dowodził wraz z Karolem Pistulką bandą zbójecką, grasującą na terenach Górnego Śląska. Kilkukrotnie uciekał z aresztów i konwojów policyjnych (m.in. z więzienia w Łabędach). Ostatecznie został ujęty wkrótce po zatrzymaniu Karola Pistulki. W dniu 5 maja 1876 roku skazano go na karę śmierci, którą zamieniono na dożywotnie więzienie. Karę tę odbywał od października 1876 r. do chwili śmierci 2 kwietnia 1918 r. w więzieniu w Raciborzu. Kiedy po 35 latach chciano go wypuścić za dobre sprawowanie, zrezygnował z wolności, pozostając w więzieniu, gdzie uzyskał wysoką pozycję wśród współwięźniów”.
O zbójcy tym krążą przeróżne opowieści i legendy. Opowiadano o nim, że lubił się przebierać. Czasem za księdza zbierającego datki na misje, kiedy indziej za słynnego niemieckiego profesora, który przybył na naukowe spotkanie aż z Niemiec. Potrafił też wzbudzać zaufanie u innych , bo podobno na owym spotkaniu powierzono mu kasę z datkami uczestników, z którą on się dyskretnie ulotnił. Ile w tym prawdy nie wiadomo, ale prości ludzie wierzyli, że Eliasz, podobnie jak Ondraszek czy Janosik, mógł być wszędzie!
Głośna była sprawa napadu na kasę katowickiej firmy należącej do hrabiego Thiele –Winklera. Była to kasa pancerna najnowszej podówczas generacji. Posiadała wszelkie techniczne zabezpieczenia, ale jednak uległa rabusiom. Opowiadano, że otwarł ją sam Eliasz przy pomocy „żelaznej trawki” zwanej też „trawka odmyczka”. Według innej wersji kasa nie została „rozpruta” , lecz wyniesiona w całości. Żeby zdobyć taką czarodziejską trawkę, jaką miał się posługiwać Eliasz, trzeba było zaprzedać duszę diabłu. Trawka ta nie była jednak długowieczna, bo po określonej ilości użyć , rozpadała się w proch. I wtedy diabeł miał prawo porwać duszę swego dłużnika do piekła, lecz musiał ją najpierw wydusić z jego ciała! Dlatego tacy ludzie ginęli na ogół śmiercią tragiczną. W przypadku Eliasza jednak się ta fama nie sprawdziła, bo żył długo i umarł śmiercią naturalną, po prostu ze starości. Ale i na to mądrość ludowa znalazła wytłumaczenie. Widać człowiek ten nie wykorzystał wszystkich możliwości użycia trawki i diabeł nie miał do niego przystępu, choć wielokrotnie robił podchody! Przy takiej okazji można było zgubić swoją ostatnią szansę. Uratować mogło złoczyńcę przeznaczenie tej ostatniej szansy na zbożny cel, wtedy obejmowały go we władanie anioły i odpuszczone zostały mu wszystkie grzechy! Tyle mówi mądrość ludowa!
A jak to się stało, że postaci pospolitych przestępców obrastały opowiastkami ludowymi? Pamiętajmy, że choć tamte czasy nie są zbyt odległe, to nie było wtedy radia i telewizji, a jedyną formą przekazu była ustna opowieść. Historie przekazywane wielokrotnie z ust do ust ulegały różnym przekształceniom. Miedzy innymi wplatano w nie różne zasłyszane wątki, dotyczące innych zgoła osób. Tak w opowieściach o Eliaszu i Pistulce , pobrzmiewają echa opowieści o Janosiku czy Ondraszku. Bardzo ciekawą forma przekazu były też pieśni, które śpiewano przy różnych okazjach. W okolicy Żor jeszcze w latach trzydziestych ubiegłego wieku wiele z nich śpiewali pasterze przy pasieniu bydła. Mój ojciec pamiętał z dzieciństwa pasterską piosenkę o właścicielu pierwszego samochodu w okolicy. Miała kilkanaście zwrotek, w których „opisano” wszystkich członków rodziny. Czy wszystko było zgodne z prawdą czy też wymyślone, tego nie da się już ustalić.

PS. Zapewne może dziwić wypasanie bydła przez pasterzy, bo dziś nikt nie ma na to czasu ani nie ma takiej potrzeby. Kiedyś użytki rolne na śląskiej wsi były bardzo rozdrobnione. Wiele gospodarzy wypasało bydło na miedzach lub tzw. wspólnych łąkach, zaś swoje własne, niewielkie łąki przeznaczano wyłącznie na zbiór siana. Jedna ze wspólnych łąk znajdowała się w pobliżu lasu Baraniok i tam wypas był dostępny dla wszystkich mieszkańców wsi, ale surowo karano wypas bydła w lesie, co często prowadziło do konfliktu z dworskimi leśnikami.

Komentarze

Dodaj komentarz