Piotr Masłowski / Archiwum
Piotr Masłowski / Archiwum

Większość czytelników doskonale pamięta jak budowało się domy systemem gospodarczym. W Wikipedii nawet znalazłem definicję: "jeden z podstawowych elementów systemu społecznego, wynikający z pierwotnej konieczności wytwarzania dóbr". Dziś to rozwiązanie spotykamy rzadziej, coraz częściej zlecamy wszystko zewnętrznym firmom. Kiedyś prosiło się o pomoc rodzinę bliższą i dalszą, sąsiadów i innych ludzi, którzy chcieli nas wesprzeć. Mój wujek Mietek był murarzem i pracował na każdej rodzinnej budowie. Ostatnio biegając mijałem dom, na budowie którego jeździłem karą (taczką) wypełnioną do połowy maltą (zaprawą). Wtedy więcej nie potrafiłem unieść. Budynek został sprzedany przez moich krewnych.

 

A gdyby tak skrzyknąć kilka osób mających wspólny interes, czyli budowę domu? Ludzi niespokrewnionych, za to skupionych wokół potrzeby jaką jest mieszkanie. Pewnie pomyślicie, że plotę jakieś pozarządowe albo socjalistyczne androny. Widziałem takie rozwiązania w Niemczech. Są już przykłady rodzime (we Wrocławiu). Na polskie przetłumaczono to rozwiązanie jako kooperatywy mieszkaniowe. Nie jest to łatwe. Wymaga dużego zaufania i mądrych uregulowań. W Niemczech takie kooperatywy dobrze działają w Hamburgu i Lipsku, ale nie przyjęły się w Bawarii. Co ciekawe już po pierwszej prezentacji o tym rozwiązaniu, która odbyła się w ZGM, pojawili się zainteresowani wspólną budową.

 

W kwietniu rząd poddał pod konsultację ustawę o takich kooperatywach. Rybnicki urząd przygotował uwagi do tej propozycji, zwłaszcza dotyczące kwestii własności. W zaproponowanym rozwiązaniu gmina może przekazać kooperatywie grunt, lub budynek na preferencyjnych zasadach. Wraz z nabyciem prawa własności traci wpływ - a przecież nie chodzi tutaj o wspieranie czyjegoś biznesu, ale zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych. Uwagi zostały przygotowane we współpracy ze znanymi ze swojego zaangażowania architektami: Agatą Twardoch i Aleksandrem Krajewskim. To nasi nowi współpracownicy w ramach projektu Alt/Bau realizowanego w ramach europejskiego programu Urbact. Z konieczności pracujemy trochę inaczej, ale projekt żyje. Wspomniana Agata Twardoch zaczyna przygotowywać pilotażowe rozwiązanie dla właścicieli rybnickich pustostanów. Zainteresowanych proszę o kontakt.

 

Piotr Masłowski, zastępca prezydenta miasta Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny

 

Komentarze

Dodaj komentarz