Janusz Steinhoff / Archiwum
Janusz Steinhoff / Archiwum


Jak Pan ocenia projekt „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” ministra klimatu, Michała Kurtyki, który wywołał burzę na Śląsku?

Pozytywnie. To dokument realistyczny, wpisujący się w strategię i politykę klimatyczną Unii Europejskiej, by redukować do minimum udział paliw stałych. Jego mankamentem jest, że obejmuje horyzont czasowy do 2040 r. Lepiej, gdyby obowiązywał o 10 lat dłużej. Dlatego, że w 2050 r. państwa UE postanowiły osiągnąć neutralność klimatyczną, co wpisywałoby się w strategię Wspólnoty. Taki dokument byłby bardziej racjonalny.

A mankamenty merytoryczne, o ile takie Pan dostrzega...

Są w nim zapisy dotyczące energetyki jądrowej. O ile pamiętam, minister Kurtyka założył, że zbudujemy w tym czasie sumarycznie od 6 do 8 gigawatów mocy produkcyjnej energii elektrycznej i to ma kosztować 150 mld zł. Nie wiem, czy podana cena jest realistyczna... Trudno nawet powiedzieć, czy jesteśmy w stanie sfinansować takie przedsięwzięcie, czy znajdziemy inwestora strategicznego, który wesprze nas w tym projekcie... Biorąc pod uwagę, że obecnie niewiele instalacji energetycznych buduje się w oparciu o technologię jądrową, większość tych inwestycji ma zdecydowanie przekroczony budżet i czas realizacji. Uważam to za najsłabszy element dokumentu. Druga rzecz, dość enigmatycznie poruszono sprawę wydobycia węgla brunatnego.

Pozwoli Pan jednak, że przejdziemy od razu do węgla kamiennego. Realizacja nowego programu spowoduje likwidację większości śląskich i zagłębiowskich kopalń. Co Pan na to?

Polityka energetyczna jest dokumentem zawierającym pewne prognozy i kierunki rozwoju. Ponieważ nie mamy już gospodarki nakazowo – rozdzielczej, trudno sobie wyobrazić, by ktoś kazał likwidować rentowne kopalnie. Węgiel możemy wydobywać, ale w sposób uzasadniony ekonomicznie. Jednocześnie nie dysponujemy żadnymi narzędziami do blokowanie importu. Polski węgiel, aby wyparł kruszywo sprowadzane z zagranicy, musi być konkurencyjny.

No dobrze, jakie zatem Pana zdaniem działania mogą „uzdrowić” polską energetykę?

Mamy 30 lat na przestawienie elektroenergetyki z dominacji paliw stałych (węgla kamiennego i brunatnego) na odnawialne źródła energii. Większość polskich kopalń za 20 lat przestanie istnieć z powodów naturalnych - wyeksploatowanego złoża. Inwestycje w górnictwie już są bardzo ograniczone. Trzeba mieć świadomość, że polskie kopalnie, a zwłaszcza te położone na Górnym Śląsku, działają w bardzo trudnych warunkach geologicznych, co się przekłada na wysokie koszty wydobycia węgla. Stąd należy redukować część etatów poprzez zmianę organizacji pracy, co nie może jednak odbywać się kosztem obniżenia standardów bezpieczeństwa. Polskie kopalnie są w bardzo trudnej sytuacji, trudno konkurować z zakładami wydobywającymi węgiel np. metodami odkrywkowymi...

Cały wywiad w środowych „Nowinach”.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer

Komentarze

Dodaj komentarz