Woźny z fotoradarem
Raporty o drogowych nieszczęściach przedstawiane po każdym weekendzie mogą przyprawić o dreszcze tych, którzy planują podróż samochodem. Autostrad wprawdzie przybywa, ale pozostałe szosy wciąż mamy kiepskie, więc każdy błąd kierowcy może mieć tragiczne skutki. Polskim przekleństwem są też pijani kierowcy i szaleńcy, którzy, nie mając pojęcia o konsekwencjach działania praw fizyki, rozwijają prędkości mające niewiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
Niestety, choć są narzędzia pozwalające karać piratów, ustawodawca nie potrafi zrobić z tego użytku. Dowodzi tego choćby cyrk, jaki urządzono z fotoradarami. Oczywiście, każdy kierowca jest zadowolony, gdy uda mu się wrócić do domu bez kosztownych zdjęć z podróży. Gdy jednak słyszy się, ile osób zginęło w wypadkach, a ile zostało rannych, przestaje się myśleć tylko o własnym portfelu. Jakiś czas temu straż miejska w Rybniku zainstalowała na kilku skrzyżowaniach kule fotografujące kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Ucieszyłem się, bo przez pasy na jednym z tych skrzyżowań codziennie przechodzili mój syn i dzieci sąsiadów w drodze do szkoły. Niestety szybko okazało się, że strażnicy nie mogą wystawiać mandatów piratom, bo brakuje przepisów wykonawczych, rozporządzeń i Bóg wie, czego jeszcze.
Kołomyja z tym, jak mają wyglądać budki z radarami, jak trzeba je oznakować, jak należy przestrzegać kierowców i jak przygotować ich na to traumatyczne doświadczenie, dawno już rozminęła się ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli o mnie chodzi, to te mandaty mógłby wystawiać nawet woźny z pobliskiej szkoły, bo skoro jest wina, to powinna być i kara. To, czy wymierzy ją policjant, strażnik miejski, czy woźny, to już sprawa drugorzędna.

Komentarze

Dodaj komentarz