Korzyści z kampanii
Jeden kandydat na posła zarzeka się, że jeśli on dojdzie do władzy, to żadne dziecko nie będzie głodne, inny deklaruje wsparcie dla przedsiębiorców, trzeci obiecuje, że mieszkańcy naszego regionu będą za darmo jeździli autostradą A1, czwarty gromi rząd za nieudolność. I tak można by długo wyliczać, więc nic dziwnego, że większość ludzi chciałaby, żeby było już po wyborach, bo ma dość kampanii.
Z tego powodu chciałabym nawiązać do kongresu miast bliźniaczych, który w sobotę zakończył się w Rybniku. Nie będzie z niego materialnych korzyści, ale dzięki niemu Rybnik naprawdę zaistniał na europejskiej mapie. Podobnie jest z kampanią. Gdyby nie ona, na ulicach Rybnika nie zobaczylibyśmy polityków z pierwszych stron gazet. Gdyby nie ona, Jarosław Kaczyński nie stanąłby twarzą w twarz z autonomistami i nie odwiedziłby apteki farmaceuty wynalazcy na Nowinach. Gdyby nie kampania, Paweł Kowal nie uhonorowałby kowali z Bieńkowic, wiernych temu fachowi od dziesięciu pokoleń, a Ryszard Kalisz nie zaszedłby na rybnicki rynek i nie chwycił w objęcia naszego rodzimego Marka Krząkały. Ci panowie zadali sobie tyle trudu dla głosów, ale przy okazji zrobili promocję nie tylko sobie, ale i naszemu regionowi.
I rodacy powinni wiedzieć, że do kampanii należy podchodzić w takich kategoriach. Proszę więc nie dać złapać się na żaden lep, jakim u nas stała się zwłaszcza darmowa A1, bo posłowie mają stanowić prawo, a nie załatwiać lokalne sprawy. A1 to kwestia decyzji resortowego ministra, który wkrótce pewnie ogłosi, iż trzeba płacić, ale to będzie już po wyborach. Możemy więc jedynie żałować, że następne wybory dopiero za cztery lata. Gdyby odbywały się częściej, kandydaci byliby ostrożniejsi w składaniu deklaracji, bo dobrze wiedzą, że zwykli ludzie pamięć mają lepszą od nich.

Komentarze

Dodaj komentarz