Mieszkańcy wieczorami lub nocami podrzucają śmieci na cmentarz przy ul. Rudzkiej. Gdy kontenery są przepełnione, wyrzucają odpady przy głównej bramie nekropolii.
Rano znajduję tam reklamówki z opakowaniami artykułów spożywczych, materace, styropiany, a nawet meble! – mówi Alina Łyczek-Potoczak, zarządca i grabarz części należącej do parafii pw. Matki Boskiej Bolesnej.
Pani Alina nieraz dostarcza strażnikom miejskim dane osób, które przy okazji wyrzucają też np. odcinki z emerytury czy koperty z adresem i numerem telefonu. Jest tak zdeterminowana tym bałaganem, że wygrzebuje je ze stosów śmieci. Dzięki temu mundurowi wlepili mandaty już kilkunastu osobom.
– Nie podaruję tego. Tym bardziej że w konsekwencji musimy płacić za nie swoje śmieci – podkreśla.
Niedawno złapała niemal na gorącym uczynku właścicieli pobliskiego domu. Nie chcieli się przyznać do wyrzucenia odpadów, choć pani Alina miała w ręku dokument z ich adresem.
– Kiedyś, gdy zamiatałam alejkę, pod bramą zatrzymał się fiat punto. Młode małżeństwo na moich oczach wrzuciło do kontenera reklamówkę z butelkami po alkoholu i puszkami po piwie. Zapytałam, dlaczego to robią. Odpowiedzieli, że płacą za wywóz śmieci. Spisałam numery rejestracyjne ich auta i przekazałam straży miejskiej. Wczoraj znowu znaleźliśmy kopertę z adresem – opowiada.
Niedawno strażnicy ukarali powszechnie szanowaną pielęgniarkę, która przywiozła na cmentarz gruz z remontu domu, a razem z nim kartoteki pacjentów. W dokumentach był adres jej zakładu pracy...
Komentarze