Słyszałem w Warszawie głupie żarty o Ślązakach, ale one nie mogą mnie obrazić – mówi Bogumił Pośpiech. Jego rodzina pochodzi z Rogowa.
Jego rodzina ze strony ojca związana jest z Rogowem i Pszowem. On sam od wielu lat mieszka w Warszawie. Pracuje w korporacji, obsługuje serwery od Hiszpanii aż po Pakistan. Ze stolicy widzi Śląsk inaczej, ale ani przez chwilę nie traci kontaktu z rodzinną ziemią. Czyta śląskich publicystów, przegląda wiadomości ze Śląska. – Nieraz słyszałem w Warszawie głupie żarty o Ślązakach, ale kim są ci, którzy je wypowiadają? Oni nie mogą mnie obrazić. Zasmuciłbym się, gdyby w ten sposób żartował inny Ślązak – mówi Bogumił Pośpiech. Co można zrobić, słysząc na przykład, że Ślązacy zamawiając pięć piw, podnoszą rękę jak Hitler? Albo że rano śpiewają wesołe piosenki o Auschwitz-Birkenau.
– Nie mógłbym być powstańcem, tak jak mój dziadek Alojzy, który uwierzył Polsce, że będzie lepiej. Ja takiej wiary nie mam, nie interesują mnie programy polityczne. Dziwię się tylko Polakom, że nie umieją się pogodzić i zamiast 11 listopada cieszyć się z niepodległości swojego kraju, to organizują rozróby – kręci głową.
Ze wzruszeniem mówi o Rogowie, Syryni czy Pszowie. Jego największe miłości to amerykańskie samochody, motocykle i Śląsk. – W naszej korporacji pracują ludzie z różnych stron, ale oni są bardziej warszawscy niż rodowici warszawiacy. Ja zaś w Warszawie nie zostanę, bo to nie jest moje miejsce – podkreśla.
Komentarze