Błędne ogniki na torfowiskach w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Błędne ogniki na torfowiskach w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Nad mokradłami nocami pojawiają się maleńkie światełka. Czy rzeczywiście można wytłumaczyć to w pełni racjonalnie? Oto jest pytanie!

 

Zapewne każdy z nas o nich słyszał w dzieciństwie albo widział je nawet na własne oczy! Myślicie, że to niemożliwe? Zapewniam was, że to, co napisałam, to najszczersza prawda! Przypominacie sobie, jak w ciepłe czerwcowe noce biegaliście za malutkimi światełkami, które pojawiały się w ogrodzie lub na skraju lasu? Wznosiły się kłębiły lub przepadały w pokrytej rosą trawie? Ciepło, ciepło, tak to były świetliki – malutkie robaczki świętojańskie, których odwłoki wydają fosforyzujące, zimne światło.
Jeżeli mało wam tego przykładu – mam w zanadrzu drugi. Czy byliście kiedyś w pobliżu bagna, mokradła lub torfowiska nocą? Można tam zaobserwować bardzo ciekawe zjawisko. Z gnijących części roślin wydziela się gaz (metan), który zapala się samoistnie i po terenie bagniska skaczą języczki lub niewielkie chmurki ognia. To wrażenie jest naprawdę niesamowite, zwłaszcza że czasem słychać przy tym lekki trzask, ale bywa też, że taniec płomieni odbywa się w całkowitej ciszy! Proces ten przebiega przez cały czas, tylko w blasku dnia staje się niewidoczny. W tej sytuacji trudno się dziwić, że ludzie dopatrywali się w tym zjawisku działań sił nadnaturalnych. Powszechnie uważano, że zwodnicze ogniki wciągają ludzi w bagno po to, żeby ich utopić. Miały to być dusze ludzi pokutujących za swoje złe czyny, ale zamiast pomagać innym, ulegały one podszeptom diabła i były na jego usługach.
O błędnych ognikach wyprowadzających nocnych wędrowców na manowce opowiedziała mi też niedawno pani Teresa, która w dzieciństwie mieszkała w pobliżu Olesna. Niedaleko jej miejsca zamieszkania było wielkie bagnisko, w którym utopiło się wiele osób samotnie podróżujących nocą. Tam też oczywiście pojawiały się błędne ogniki. Z kolei pisarz Gerhard Kubatz urodzony w Raciborzu, a od lat mieszkający w Niemczech, wspomina opowieści swojej babci dotyczące terenów Katowic, Chorzowa i Świętochłowic. Zamieścił je w swojej książce "Kindheits- und Jugenderinnerungen an Oberschlesien: 1918-1922-1939-1945" (Wspomnienie z dzieciństwa i młodości na Górnym Śląsku: lata j.w. – brak tłumaczenia na język polski).
Niektórzy ludzie mieszkający w tych okolicach twierdzili ponadto, iż widzieli, jak gdzieś w oddali poruszały się błędne ogniki. Odważni, który biegli długo w ich kierunku, często zapuszczali się przez to w obcy dla nich teren i wracali do domu niekiedy dopiero po kilku dniach. Więcej błędnych ogników miało się też pojawiać w miejscach poświęconych a potem zapomnianych. Opowieść o tym usłyszałam kiedyś od pewnej kobiety pochodzącej ze Śląska Cieszyńskiego, ale to temat na zupełnie nową historię, którą przedstawię niebawem.

 

1882 w tym roku szwajcarski malarz Arnold Boecklin namalował obraz, na którym widać błędny ognik. Zjawisko to inspirowało więc także artystów

 

1

Komentarze

  • anonim opowiadania Grymlinej 11 października 2014 21:35to najlepsze co w "nowinach"idzie czytac!jo jest rychtyczny fan od tych opowiesci!

Dodaj komentarz