Pomogli społecznicy. Rozpalili kocioł nie od dołu, tylko od góry, w efekcie teraz trudno zauwazyć jakąkolwiek smugę dymu z komina. W dodatku zużycie opału spadło o 30 proc!
Komin na dachu siedziby rybnickiego sanepidu już nie kopci. To wynik akcji ekipy "Rybnik bez dymu", która podjęła się naprawy tej sytuacji. Korzyści są dwie: czystsze powietrze i możliwość oszczędzenia na opale! Sprawa od początku sezonu grzewczego bulwersowała rybniczan. Nad budynkiem sanepidu unosił się bowiem gęsty czarny dym. – Przecież to placówka, która powinna dbać o środowiska i nasze zdrowie, jak również dawać przykład! – denerwowali się mieszkańcy.
Budynek sanepidu był sprawdzany. Kontrolowano kotłownię, czy do pieca nie trafiają śmieci, jakieś plastiki czy opony. Okazało się, że nie. Palono węgiel. Dlaczego więc sanepid aż tak kopcił? - Przyczyną był niewłaściwy sposób obsługi kotła. Wezwany fachowiec stwierdził, że w kotłowni stoi kocioł dolnego spalania, w którym trzeba palić na dole, czyli rozpalać na ruszcie. A więc wszystko jest prawidłowo i tak być musi. Jak komuś nie pasuje, to pewnie jest element napływowy z blokowisk, niezahartowany od urodzenia na tak wysokie stężenia dymu w powietrzu – wyjaśniają działacze "Rybnika bez dymu".
To oni zaproponowali dyrekcji sanepidu pomoc w pozbyciu się dzikiego smrodu i zmniejszeniu zużycia opału. Na miejscu w kotłowni ekipa znalazła źródło problemu – kocioł górnego spalania o mocy 115kW wyposażony w dmuchawę. Wstępnie odłączono dmuchawę, a kocioł zasypano standardową porcją węgla i rozpalono od góry. Dzień później doprowadzono powietrze wtórne. No i kocioł po rozpaleniu od góry, pracując na naturalnym ciągu, nie tylko przestał wściekle kopcić, ale wręcz trudne stało się dostrzeżenie jakiegokolwiek dymu z komina, a czas spalania tej samej porcji węgla wydłużył się o połowę. Po kilku dniach palenia od góry okazało się, że kocioł robi tę samą robotę, co przedtem, lecz zużycie węgla jest o 1/3 mniejsze. Przy ogólnym zużyciu węgla rzędu 30 ton na sezon te 30 proc. to duże pieniądze.
"Pogratulować chłopakom z Rybnika świetnej roboty i efektów! Dzięki ich zaangażowaniu powietrze w Rybniku będzie czystsze o kilka ton węgla. Najważniejsze, że obsługa kotłowni oraz dyrekcja sanepidu zobaczyła i uwierzyła, że to działa i w skali zimy da kilka tysięcy złotych oszczędności, co powinno motywować do trzymania się tego sposobu palenia" – czytamy na stronie internetowej Czysteogrzewanie.pl. Sytuacja obrazuje problem, z jakim boryka się mnóstwo ludzi, którzy kupują porządny opał i palą zgodnie ze wszelkimi wskazaniami instrukcji obsługi. To najczęściej zalecany przez fabrykę sposób palenia i prymitywny sterownik kotła powodują, że olbrzymia część opału ląduje w atmosferze pod postacią brunatno-czarnych kłębów gryzącego dymu.
– Człowiek nie wie, co robi źle, bo przecież kupuje dobry, drogi węgiel, a kopci, jakby palił oponami. Sąsiedzi będą na niego nasyłali straż miejską, ale ta nic nie zdziała, bo kopcenie węglem jest legalne. Sytuacja wydaje się patowa. Sąsiedzi takiego delikwenta znienawidzą, a on sam, nie widząc wyjścia poza podpięciem się do gazu, na który go nie stać, będzie atakował każdego, kto przyjdzie z pretensjami o kopcenie – mówią rybniccy aktywiści.
Rozwiązaniem jest nauka właściwego palenia: czy to od góry, czy tzw. sposobem kroczącym. Niekoniecznie trzeba pozbywać się nadmuchu, ale w większości przypadków jest on zbędny i powoduje problemy. W tak prosty sposób można okiełznać każdy kocioł górnego spalania.
Komentarze