Kościł, w ktrym odbywało się nocne nabożeństwo, w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Kościł, w ktrym odbywało się nocne nabożeństwo, w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Czy prosta kobieta pomogła uwolnić od grzechu ducha kapłana? Na to wygląda, choć trudno to racjonalnie wytłumaczyć.

 

Starsza pani, która często odwiedzała naszą babcię, opowiedziała nam kiedyś historię, która podobno przydarzyła się jej matce. Starowina mieszkała samotnie w rozpadającej się chałupie na skraju niewielkiego miasteczka. Nie posiadała zegara, więc kładła się spać z przysłowiowymi kurami, a wstawała na dźwięk dzwonu kościelnego wzywającego ludzi na pierwszą ranną mszę. Kiedyś obudziło ją głośniejsze niż za zwyczaj dzwonienie. Chociaż sądziła, że zasnęła zaledwie przed chwila, ubrała się i ruszyła w swoją codzienną, poranną drogę. Wszędzie jednak panowała ciemność, tylko wnętrze kościoła było jasno oświetlone.

Świątynia była wypełniona do ostatniego miejsca, lecz panowała w niej głucha, nieprzyjemna cisza. Ludzie ubrani na czarno pochylali tak nisko głowy, że nie można było dostrzec ich twarzy. Babulka usiadła na jedynym wolnym miejscu w pierwszej ławce. Wszystko wskazywało na to, że to na nią czekano, bo zaraz wyszedł do ołtarza nieznany jej ksiądz i rozpoczął modlitwy mszalne za zmarłych. Jego twarz wydała się kobiecie równie ciemna jak czarny, żałobny ornat, który miał na sobie. Uznała jednak, że to wina jej coraz słabszego wzroku, aczkolwiek zdziwiło ją to, że księdzu nie towarzyszył ani jeden ministrant, a nikt z tłumu zgromadzonego w świątyni nie odpowiadał na jego wezwania.

Błyskawicznie zdecydowała, że tak być nie może i postanowiła mu pomóc, dlatego cichym głosem odśpiewywała łacińskie odpowiedzi, których nauczyła się w ciągu wieloletnich, codziennych modłów. Zbliżał się akt Przemienienia i babulka podniosła wzrok znad modlitewnika. To, co ujrzała, bardzo ją zaskoczyło. Ornat kapłana był do połowy biały, a jego twarz jaśniała dziwnym, promiennym blaskiem. I oto babcia zrozumiała, że to właśnie jej przyszło go wybawić, więc tym chętniej wyśpiewywała niezrozumiałe łacińskie słowa i psalmy.

Jednak po skończonej mszy jakaś tajemnicza siła nie pozwoliła jej opuścić kościoła, zupełnie jakby jej nogi wrosły w ziemię! Chwilę później z zakrystii wyszedł promieniejący nieziemskim blaskiem duch księdza i podziękował jej osobiście. Powiedział, że odprawiał swoją pokutną mszę co noc przez wiele lat i tylko raz w roku mógł sprowadzić kogoś, kto by mu pomógł. Niestety, nikt z tych ludzi, do których dotychczas się zwracał, nie domyślił się, na czym polegała jego wina!

Po tej rozmowie ksiądz pochylił głowę przed Najświętszym Sakramentem i jego postać rozwiała się w powietrzu, zaś staruszka przeżegnała się i wolno wyszła z kościoła, a wtedy z hukiem zatrzasnęły się za nią wielkie drzwi. Odwróciła się na moment i spojrzała na wieżę kościelną. Oświetlona księżycem wskazówka na tarcza zegara wskazywała godzinę trzecią.

2

Komentarze

  • redakcja Odpowiedź redakcji 04 września 2015 10:59Witamy, dziękujemy za pytanie i zainteresowanie. Niebawem uzupełnimy rubrykę. Pozdrawiamy
  • Tomasz Publicystyka z regionu 04 września 2015 07:08Witam zespół redakcyjny. Zwracam się do Państwa z zapytaniem czy zakończyli Państwo publikację tego działu ma internecie? Dostęp do wersji papierowej Nowin mam dopiero koło piątku, więc w międzyczasie lubię poczytać wersję elektroniczną. I właśnie ten dział również przypadł mi do gustu. Proszę o odpowiedź

Dodaj komentarz