Pierwszoligowa drużyna Wisusa w 2006 roku / Archiwum
Pierwszoligowa drużyna Wisusa w 2006 roku / Archiwum

 

W Żorach i okolicy jest kilku pasjonatów skata, którzy już z pięć razy zmieniali szyld, choć wciąż należą do tej samej sekcji. To Wisus, jeden z najstarszych klubów w regionie!

 

Wisus Żory istniejący w strukturach MOK słynie z licznych kółek zainteresowań, ale największą frekwencję robi mu sekcja skatowa o tej samej nazwie, najliczniejsza w naszym regionie, a może i w kraju. To również jedna z najstarszych sekcji, stoi doskonałymi zawodnikami, może powinna obchodzić okrągłe urodziny, niestety, nikt nie zapisał daty powstania. Jej historia to też ciekawostka, bo najdłużsi stażem pasjonaci kilka razy zmieniali szyld, grając w tym samym klubie! Jeden z nich, świętej już dziś pamięci Eryk Karwot często to podkreślał i nie mógł się nadziwić.

– W latach 70. do Domu Kultury na Dolnym Przedmieściu zaczęli przychodzić szkaciorze. W ramach zajęć świetlicowych urządzali sobie zawody. Inicjatorami byli bracia Alfons i Józef Olszowscy, syn jednego z nich, Zygmunt, oraz Zygmunt Waszut. Na rozgrywki dwa razy w miesiącu przychodziło kilkanaście osób. Musiało jednak brakować im miejsca, gdyż Olszowscy, którzy pracowali w Zakładach Wytwórczych Urządzeń Sygnalizacyjnych, uprosili dyrektora o użyczenie sali. I wtedy liczba graczy skoczyła do około trzydziestu. A gdy w 1984 roku powstał Polski Związek Skata, który wtedy miał inną nazwę, pasjonaci założyli klub ZWUS Żory i zaczęli występować w pierwszej lidze – relacjonuje Henryk Paździor, prezes Wisusa.

W owych czasach liga skatowa była zresztą tylko jedna, a liczyła 16 drużyn wyłonionych drogą eliminacji. Ekipy składały się z sześciu osób, jako że zakład dawał transport, gdy trzeba było jechać na rozgrywki. Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie lat 80., gdy firma musiała już szukać oszczędności i przestała przydzielać pasjonatom samochód. – Związek ograniczył wtedy liczebność drużyn do czterech osób, bo tylu ludzi mieściło się w maluchu. W owych czasach przecież jeśli ktoś miał auto, to najczęściej był to fiat 126 p. I tak klub przetrwał do sezonu 1990/91, kiedyw jego historii zaczął się kolejny zakręt – kontynuuje Henryk Paździor.

Ekipa spadła do drugiej ligi, na dokładkę musiała poszukać sobie innego miejsca, ponieważ ZWUS był już sprywatyzowany i żądał opłat nawet za salę. Pasjonatów przygarnęło TKKF Maratończyk świętej już dziś pamięci Zygmunta Brilli, które miało siedzibę w budynku na osiedlu 30-lecia (obecnie Księcia Władysława), gdzie dziś mieści się klub Rebus. Fuzja z Maratończykiem trwała rok, ponieważ lepsze warunki zaoferowała OSP Rogoźna, skąd pochodziła większość szkaciorzy. Do sezonu 1992/93 ekipa wystartowała zatem jako OSP Rogoźna i udało się jej wrócić do pierwszej ligi, niestety, tylko na dwa sezony. Przeprosiła się wtedy z Maratończykiem i pozostała z nim aż do 1997 roku, kiedy schronienia udzielił jej MOK i pozwolił grać w klubie Wisus na osiedlu Sikorskiego pod nazwą MOK Asy Wisus Żory.

– Ta sekcja powstała z fuzji dwóch drużyn Maratończyka i Asów, które założył nieżyjący już Łucjan Cebula. Była to jedna drużyna licząca pięć osób. Od sezonu 1998 w ligach centralnych występowały więc trzy ekipy MOK Asy Wisus Żory. W 2001 roku jedna spadła do drugiej ligi, druga awansowała do pierwszej. Po roku okazało się, że kolejna też kwalifikuje się do pierwszej, tylko że na tym samym szczeblu nie mogło być dwóch zespołów o tej samej nazwie. W związku z tym w 2003 roku cała sekcja profilaktycznie podzieliła się na Wisus i Asy. Pod tą nazwą Wisus istnieje do dziś – wyjaśnia Henryk Paździor, który i członkiem, i prezesem klubu jest od 2000 roku.

Obecnie sekcja ma cztery zespoły (po jednym na każdym szczeblu rozgrywek), a liczy 28 członków. – Czy będzie ich więcej? Zobaczymy na koniec roku. Powiem tylko, że trzon stanowią ci sami zawodnicy, nie podbieramy nikomu graczy, na nasze treningi, które robimy razem z Asami, przychodzi dużo ludzi, i to z różnych klubów, a także niezrzeszonych. Nieraz jest 12 pełnych stolików, czyli 48 osób. Gdyby atmosfera była zła, to by tyle nie przychodziło. Liczę więc, że nas przybędzie – podsumowuje Henryk Paździor.

Wypada jeszcze wspomnieć o najbardziej zasłużonych graczach. Najstarszy był Eryk Karwot, który zmarł wiosną tego roku w wieku 86 lat. Do końca życia grał w pierwszej drużynie i był jej podporą, a w rankingu sekcyjnym miał tyle punktów, że koledzy prześcignęli go dopiero w maju! Z jego rodziny niestety nikt nie gra w skata. Kolejny na liście to Konrad Broda (rocznik 1939), który też już nie żyje, a zmarł w wieku 50 lat. Klub od paru lat rozgrywa turniej jego imienia, którego stawką teraz jest puchar prezydenta miasta. Obecnie najdłuższy stażem zawodnik to Alfons Buchalik, który występuje w pierwszoligowej drużynie.

Sukcesy Wisusa
Drużyna cztery razy była drugim drużynowym wicemistrzem Polski, czyli zajęła trzecie miejsce w kraju w rozgrywkach pierwszoligowych: raz jako ZWUS (sezon 1986/87), trzy razy jako Wisus (2003, 2007 i 2015). Raz zajęła pierwsze miejsce w rozgrywkach Drużynowego Pucharu Polski (w 1988 roku), dwa razy była druga (w 1987 i 2015 roku).
Indywidualnie najwięcej laurów ma Tomasz Szymała. W 1995 roku (jeszcze jako reprezentant SKOK Ornontowice) zajął drugie miejsce na indywidualnych mistrzostwach Polski. W 2007 roku (już jako reprezentant Wisusa) został trzecim graczem w kraju. Błyszczał też na mistrzostwach Europy w 2005 roku (odbyły się w Wiśle), gdy dostał się do reprezentacji narodowej i zajął trzecie miejsce. Przysporzył nam chwały także na mistrzostwach świata A.D. 2008 (Hiszpania), gdzie też wszedł do drużyny i uplasował się z nią na trzeciej pozycji.
Z kolei Alfons Buchalik to pierwszy wicemistrz Polski seniorów z 2008 roku.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz