Na koniec roku Marek Szołtysek poleca książkę na temat świat. To może być piękny prezent pod choinkę!
W publikacji są odpowiedzi m.in. na pytania, dlaczego prezenty przynosi Dzieciątko, skąd się wzięło sianko, makówki, od kiedy jadano karpie itd. – To promocja śląskiej tradycji, która jest tu nietykalna. Zapytać Ślązaka, czy je kutię na wigilię, to jakby dać mu w pysk. Z całym szacunkiem dla kutii i tradycji wschodniej – mówi Marek Szołtysek.
Książka zawiera m.in. 20 polskich kolęd, przetłumaczonych na śląski tak, że można je śpiewać do ich melodii. – Całość jest w formie śpiewnika, czegoś takiego jeszcze nie było. Na ładnym, czarnym tle ma elegancką formę – mówi autor. Sprawdził, kiedy mogły tu dotrzeć choinki. Udało się znaleźć drzewko na pocztówce wysłanej z Gliwic do Rudy Śląskiej w grudniu 1903 roku. Przedstawia ona pracownika poczty cesarskiej w mundurze, który doręcza przesyłki, w tym ustrojoną choinkę. W starych gazetach i książkach odnalazł reklamy ozdób. Reklama z wydanej w 1907 roku na Śląsku książki proponuje glaskogle, czyli szklane bombki.
Marek Szołtysek pisze też o dwóch tradycjach Dzieciątka. Jedna przywędrowała z Czech i wzięła się od figurki Jezuska, zwanej Jezulatkiem. Druga, starsza, mówi, że św. Jadwiga miała małe, gipsowe dzieciątko, które miało się do niej odezwać w wigilijną noc! Mogło to być najpóźniej w 1243 roku, bo wówczas święta zmarła. – W książce "Zwierciadło (...) św. Jadwigi" z 1724 roku jest cały rozdział opisujący kult, jakim św. Jadwiga darzyła Dzieciątko – mówi Marek Szołtysek. By zgłębić temat, pojechał do Trzebnicy, gdzie siostry boromeuszki przechowują relikwiarz z figurką Dzieciątka od św. Jadwigi! – Kościelny powiedział mi, że jak ktoś chce, to pokazują tę pamiątkę, ale mało kto o tym słyszał, bo w przewodnikach nie ma tej informacji. To moje odkrycie roku – mówi Marek Szołtysek.
Na potrzeby książki przepytał też kilkaset osób o to, co gotują na wigilię i święta. Róża z Góry Świętej Anny przyrządza zupę siymionkę na słodko z krupami, karpia, kartofle i kapustę z grochem, śledzie opiekane w occie, makówki na białej bułce, moczkę, a w pierwsze święto nie gotuje obiadu. U Grzegorza z Lipin na stole są: zupa grzybowa z grzankami lub makaronem, karp i kapusta z grzybami plus kartofle, makówki i moczka. Rodzina Teresy z Rybnika raczy się zupą z rybich głów, śledziami w śmietanie i opiekanymi śledziami zielonymi w mące, moskalikami, karpiem i kapustą z grzybami, makówkami i moczką oraz... karmelowym piwem. – Nasze wyobrażenie, że wszyscy jemy to samo, jest błędne. Jedyna wspólna rzecz to makówki – podsumowuje Szołtysek.
Komentarze