Masłowski: Smutny felieton

 

Mój tata robił ostatnio porządek na strychu. W skrzyni pełnej niespodzianek znalazł takie cuda, że jeszcze teraz mi wstyd. Wróciły do mnie klasery ze znaczkami pocztowymi, a także zdjęcia ze szczeniackich imprez i innych głupot przypisanych nastolatkom. Wróciły także moje pierwsze próby pisania. Był tam wiersz, który napisałem, kiedy byłem licealistą, a nie powstydziłbym się go nawet dzisiaj. Reszta była słaba tak, że dziwię się niezmiernie, kiedy i jak się to stało, że nabyłem jakiegoś tam smaku i rozumu. W dużej skrzyni nie było zeszytu z opowiadaniami, ten zaginął. Szkoda.

 

Gdyby był tam zeszyt z rękopisami, przepisałbym opowiadanie (zamiast felietonu) napisane ponad dwadzieścia lat temu. W drodze na świąteczną mszę byłem świadkiem sytuacji, która mną wstrząsnęła. Cyganka – pewnie z Rumunii, wtedy przeżywaliśmy w Polsce taką mała falę uchodźców – żebrała z dzieckiem niedaleko kościoła. Gdy idące przede mną małżeństwo, eleganckie, nobliwe i takie poprawne mijało kobietę z dzieckiem, facet splunął na żebrzących Obserwowałem go potem w trakcie mszy. Widziałem, jak śpiewa kolędy o Maryi szukającej schronienia, rodzącej w stajni i maleństwie w żłóbku. Byli obcy w Betlejem, jak Rumun na terytorium Polski. Widziałem jak przystępuje do komunii świętej. I pomyślałem, że jego emocje i rozum nie mają ze sobą kontaktu. I pomyślałem też, że jeżeli Kościół to jest wspólnota, to ja z tym panem nigdy więcej. Napisałem wtedy opowiadanie pełne buntu i gniewu.

 

Od jakiegoś czasu miewam deja vu, sceny nastoletniego buntu wracają do mnie jak bumerang. Wielu ludzi nie widzi analogii w historii Polski, w otaczającej rzeczywistości nie widzi podobieństw do tego, co słucha w świątyniach. Dzisiaj nie złoszczę się na nich tak bardzo. Bardziej obawiam się tego, że mają wpływ na mnie i moich najbliższych.

 

Jesienią i zimą, kiedy spaceruję z psem, spoglądam w okna. Wieczorami widzę rodziny przy stołach, widzę ciepłe kolory domostw. Ogarnia mnie wtedy spokój, a czasami zazdrość. Wiem, że pewnie idealizuję te nasze domowe ogniska, ale doprawdy mają one swoją siłę i swoją wartość. To mój ostatni felieton przed świętami Z okazji Bożego Narodzenia życzę nam wszystkim, żebyśmy potrafili się tym dzielić.

Komentarze

Dodaj komentarz