Lwiątko zabrane do Poznania / Anna Plaszczyk z fundacji Viva!
Lwiątko zabrane do Poznania / Anna Plaszczyk z fundacji Viva!

Policja w Rybniku otrzymała informację, że na jednej z posesji może przebywać lew. W kontroli uczestniczył Powiatowy Lekarz Weterynarii, policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą Komendy w Rybniku oraz przedstawiciele fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva! Lekarz stwierdził, że lwiątko przetrzymywano niezgodnie z warunkami określonymi w Rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 3 sierpnia 2011 roku w sprawie gatunków zwierząt niebezpiecznych dla życia i zdrowia ludzi. Oczywiście nie mogło dłużej przebywać w takich warunkach i zostało przekazane pod opiekę Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, które może mu zapewnić odpowiednią opiekę. Później okazało się, że ten sam właściciel trzymał w Tarnowskich Górach inne lwiątko oraz trzy wielkie krokodyle. Powiatowy Lekarz Weterynarii stwierdził, że wszystkie te zwierzęta przetrzymywano niezgodnie z przepisami, więc postanowiono przekazać je do Zoo w Poznaniu.

O relację poprosiliśmy Annę Plaszczyk z fundacji Viva!, która była na miejscu zdarzenia: - Przede wszystkim policja poprosiła nas o pomoc przy kontroli zarejestrowanego na terenie miasta cyrku. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nie ma tam żadnego cyrku. Jest to prywatna posesja, dom w którym przebywa lew. Była to trzymiesięczna lwica, co do której właściciel nie potrafił nam przedstawić żadnych dokumentów legalności pochodzenia. Lwy są zwierzętami zagrożonymi wyginięciem i w związku z tym powinny posiadać specyficzne dokumenty przewidziane przepisami prawa – takich dokumentów nam nie przedstawiono, a ja stwierdziłam szereg naruszeń różnych przepisów dotyczących przetrzymywania zarówno zwierząt niebezpiecznych, jak i warunków utrzymania zwierząt w ogrodach zoologicznych, ponieważ takie przepisy obowiązują również cyrki. – mówi i podkreśla: - W tym przypadku to policja poprosiła nas o przybycie na miejsce kontroli. Jednak nie trudno się było dowiedzieć o lwiątkach, bo w obu przypadkach panie opiekunki na Facebooku w otwartych postach publicznych dawały zdjęcia ze zwierzętami niemal każdego dnia. Nie trzeba więc było być specjalnie doświadczonym śledczym, żeby to odkryć.

Po odwiezieniu zwierząt do zoo w Poznaniu przedmiotem krytyki stała się… fundacja Viva! Jedna z użytkowniczek napisała na fanpage’u fundacji na Facebooku: - Nie jest Państwu wstyd za wciskanie ludziom kompletnych bzdur? Kłamstwo na kłamstwie. Posesja, na której mieszkała mała lwiczka była przygotowana specjalnie by zapewnić zwierzęciu dobrobyt. Właściciel wykazał wszystkie potrzebne dokumenty, o które został poproszony. Lwiczka jak każde zwierzę trzymane w domu w zasadzie od urodzenia przystosowuje się i gdy jest dobrze wychowywana nie stwarza zagrożenia. Uważam, że zwierzę to miałoby lepsze życie u kochającej właścicielki, która dba o swoje zwierzęta jak o własne dzieci, niż w jakimś zoo, które miłości temu zwierzęciu każdego dnia nie zapewni. Ludzie trochę więcej otwartości na świat!

Anna Plaszczyk mówi jednak, że co prawda szerzej o stanie zdrowia zwierząt i warunkach przetrzymywania będzie można powiedzieć po otrzymaniu wyników badań, jednak już teraz widać, że nie wszystko było w porządku: - Obserwujemy w jednym przypadku dosyć niską wagę oraz prawdopodobnie zaawansowaną krzywicę i problemy z układem ruchu. W drugim przypadku w grę wchodzi stereotypia, czyli choroba związana z zaburzeniami zachowania. Może ona wynikać z tego, że lwiątko – lwica odebrana w Rybniku – została bardzo wcześnie odebrana matce, bo prawdopodobnie już w wieku 3-4 tygodni. Lwy są dzikimi zwierzętami, ogromnymi kotami, mającymi specyficzne potrzeby gatunkowe. Przede wszystkim lew jest zwierzęciem stadnym, potrzebuje swojego stada i w nim przebywa – w przypadku lwicy od urodzenia aż do śmierci. To po pierwsze, a po drugie odbieranie kociego dziecka matce nie jest praktykowane nawet w przypadku kota domowego ze względu na to, że takie zwierzę powinno być karmione mlekiem matki i powinno się od niej uczyć pewnych zachowań. Tutaj czegoś takiego nie było – tej małej zostało to uniemożliwione. – mówi Anna Plaszczyk i dodaje: - Sprawa lwów to jedno, ale na drugiej posesji w okolicach Tarnowskich Gór następnego dnia zabezpieczono także trzy krokodyle o długości 1,2 m, 2,8 m i 3,2 metra!

Anna Karkoszka z komendy policji w Rybniku odpowiada na pytanie, czemu zwierzęta zabrano aż do Poznania: – Uznaliśmy, że zoo w Poznaniu będzie miało najlepsze warunki dla czasowego zabezpieczenia zwierząt, dlatego oddaliśmy je właśnie tam.

Wobec właściciela policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą z Komendy w Rybniku wszczęli postępowanie w sprawie nabycia, przetrzymywania i hodowli w niewłaściwych warunkach oraz bez wymaganych dokumentów (np. CITES) zwierząt szczególnie zagrożonych wyginięciem: dwóch lwów i trzech krokodyli. W sprawie przesłuchano trzy osoby. Dokumenty przesłano do Prokuratury Rejonowej w Rybniku dla poddania analizie i ocenie zebranych materiałów i podjęcia dalszych czynności. – Nasz komunikat zawiera informacje, które na tym etapie postępowania możemy państwu udzielić – dodaje Anna Karkoszka.

Udało nam się porozmawiać z kobietą, której zwierzę zostało odebrane. Kobieta ma zarejestrowaną działalność cyrkową i dzięki temu może opiekować się takimi zwierzętami, również trzymać lwa na swojej posesji. - Lew do mnie nie należał, ja się nim tylko opiekowałam. Elsa miała docelowo trafić do Dream Parku w Ochabach. Trzymiesięczny lew nie może trafić w naszych warunkach klimatycznych na wybieg. Ja miałam je odkarmić, przygotować do życia w przyszłości. Ponieważ nie miano się do czego doczepić, doczepiono się, że na mojej posesji nie ma wybiegu. Kolejnym powodem było to, że zwierzę zagraża mojej rodzinie i że narażam moje dzieci i innych domowników na niebezpieczeństwo. To jest paranoja. Lew mieszkał z nami, nie był nigdzie zamknięty, bawił się, latał wolno – twierdzi kobieta.

Odpiera zarzuty, że zwierzę było wychudzone. - To nieprawda. Lwiątko było pod opieką lekarza weterynarii, który jest lekarzem w ogrodzie zoologicznym w Chorzowie i zajmuje się przede wszystkim zwierzętami egzotycznymi. To lew azjatycki, który jest znacznie mniejszy od lwa afrykańskiego – mówi kobieta. - Sprawa trafiła do prokuratury i tam będzie przede wszystkim wyjaśniana – dodaje.

 

Wielki i groźny
Lew (Panthera leo) to wielki i bardzo niebezpieczny drapieżnik z rodziny kotowatych. W dużej mierze właśnie dlatego został wytępiony na większości obszaru występowania – kiedyś występował nawet w południowej Europie. W Czerwonej Księdze IUCN podgatunek afrykański uznano za narażony (w ciągu ostatnich 25 lat ich populacja spadła ze 100 do 25 tys. sztuk) a azjatycki za krytycznie zagrożony wyginięciem (zostało już tylko ok. 500 sztuk).


 

2

Komentarze

  • hutnik paranoja 20 kwietnia 2017 10:38Ma kobieta papiery i tyle na temat. Te niby fundacje pomagające zwierzętom działają często na granicy prawa. Takie moje zdanie.
  • Antek Lwy i krokodyle. 19 kwietnia 2017 11:02A te krokodyle 3 metrowe bez dokumentów to w częściach przez granicę przewieźli?A ten cyrk w Rybniku to ktoś wreszcie zarejestrował?

Dodaj komentarz