Dariusz Jaroszewski, rzecznik rybnickiej policji, poinformował we wtorek o zatrzymaniu 16-latka / Archiwum
Dariusz Jaroszewski, rzecznik rybnickiej policji, poinformował we wtorek o zatrzymaniu 16-latka / Archiwum

Dramat rozegrał się w sobotę około godziny 22. W trakcie imprezy eksplodował materiał pirotechniczny, była to petarda domowej roboty. Śmierć poniósł 23-letni mieszkaniec Rybnika, mieszkaniec dzielnicy Boguszowice.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że do zdarzenia doszło podczas konstruowania petardy. Prokurator zarządził przeprowadzenie sekcji zwłok. W wypadku ucierpiał również 24-letni mężczyzna, który został przetransportowany do szpitala. Jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. Wyszedł już ze szpitala – informował w poniedziałek Dariusz Jaroszewski, pełniący obowiązku rzecznika rybnickiej policji.

We wtorek okazało się, że policjanci zatrzymali 16-latka, który najprawdopodobniej przyniósł na imprezę elementy służące do konstrukcji petardy. - W miejscu zamieszkania nieletniego zabezpieczono materiały, które mogły posłużyć do konstrukcji materiały pirotechnicznego. Prokuratura przekazała materiały dowodowe w tej sprawie do sądu rodzinnego, który zadecyduje o dalszym losie nieletniego – mówił wczoraj Dariusz Jaroszewski.

Dramat wstrząsnął Boguszowicami i Brzezinami Miejskimi. - Do kościoła przyszli najbliżsi młodego mężczyzny, który zginął. Rozmawiał z nimi wikary z kościelnym. Na niedzielnej mszy powiedziałem o tym wydarzeniu, dodając, że śmierć nastąpiła wskutek wypadku, żeby ludzie nie myśleli, że doszło do samobójstwa... Co dzień o godzinie 17 modlimy się w kaplicy. I czekamy na informację z prokuratury, kiedy będzie można zorganizować pogrzeb – mówił nam ksiądz Krzysztof Błotko, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Boguszowicach.

Rozmawialiśmy z krewną 23-latka. - To syn mojej siostry, wszyscy jesteśmy w szoku – powiedziała nam zrozpaczona kobieta.

Na ulicy Brzeziny Miejskie ludzie słyszeli wybuchy. - Myślałem, że to wybuchło coś na budowie drogi Pszczyna-Racibórz – mówi nam mężczyzna, który prowadzi skup złomu.

- Wybuchy słyszeliśmy tak naprawdę przez dwa albo trzy dni. To raczej nie były zwykłe petardy, pytanie, skąd ci ludzie mieli dostęp do takich materiałów – dodaje małżeństwo, które wypoczywa w pobliżu posesji, na której doszło do tragedii.

Komentarze

Dodaj komentarz