Coraz głośniej mówi się o postępującej globalnej katastrofie ekologicznej i konieczności ratowania naszego środowiska. Alerty w tej sprawie od kilkudziesięciu lat wpisane są w naszą rzeczywistość, a my - kolektywnie, indywidualnie oraz instytucjonalnie - zachowujemy się często tak, jakby problem nas nie dotyczył.
Odpowiedzią na taki stan rzeczy może być idea "zero waste" (ang. bez marnowania, bez odpadów), w myśl której na każdym poziomie - globalnym, lokalnym i indywidualnym - powinniśmy dążyć do jak największego odzyskiwania produktów i ich ponownego wykorzystania. I chociaż dobrych inicjatyw w naszym otoczeniu nie brakuje, to wciąż przeważa w nich duch pomocy potrzebującym lub ekstrawagancja.
"Zero waste" opiera się na zasadach nazywanych z angielska "6R", co w polskim przekładzie oznacza: odmawiaj – dbaj o to, by nie gromadzić niepotrzebnych śmieci, redukuj – nie kupuj bez potrzeby, użyj ponownie – przekaż lub sprzedaj niepotrzebne przedmioty innym, napraw – nie wyrzucaj przedmiotów i ubrań nadających się do naprawy oraz korzystaj z nich, segreguj odpady – oddaj do recyklingu oraz kompostuj jeśli masz warunki.
Z tą ideą łączy się "less waste", czyli wypracowanie nawyków służących ograniczaniu ilości produkowanych odpadów poprzez przemyślane zakupy i ograniczenie nadmiernego konsumpcjonizmu, degradującego na nasze środowisko.
Trendy te wpisują się w "zasadę zrównoważonego rozwoju", funkcjonującą od dawna chociażby w polskim i międzynarodowym porządku prawnym, dokumentach ONZ i Unii Europejskiej, a także w jeszcze starszych dobrych nawykach wspaniałej babci Gertrudy i wielu innych babć.
Krzysztof Jaroch, menedżer kultury, politolog, przewodniczący zarządu dzielnicy Zebrzydowice w Rybniku, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny i portalu nowiny.rybnik.pl
Komentarze